Ten film jest obrazą twórczości Kinga - z resztą sam pisarz też tak sądzi. Rozreklamowany gniot, który ma czelność uważać się za ekranizację tak świetnej książki, jaką jest "Lśnienie". Kubrick chcąc wprowdzić trochę zmian do prozy Mistrza spieprzył wszystko dokumentnie - a aktorstwo to już jakaś farsa. Osobiście nienawidze tego filmu, jak mało którego, ale kto co lubi...
Żebyzachwalać taki film to są z grubsza rzecz biorąc dwie możliwości:
1) ktoś robi sobie...,
2) ktoś zupełnie nie zna się na kinie.
W obydwu przypadkach wątpliwy jest sens pisania z taką osoba.
Widzisz? Ja mogę napisać to samo, bo do ludzi Twojego pokroju wciąż nie dociera, że każdemu podoba się, co innego.
Każdemu podoba się (raczej: może się podobać?) co innego. Oczywiście.
Ale nie każdy może mieć rację. Nie można zakładać, że gdy jeden ocenia film na 1, następny na 5, jeszcze inny daje 10 - i każdy ma rację. Film ma obiektywną wartość poza indywidualnymi i subiektywnymi opiniami. I należy próbować dojść do tej oceny, która byłaby najbliższa prawdy. Z pewnością nie jest nią 1.
Pisać można wszystko, tyle, że po mojej stronie są wszystkie szanowane rankingi horrorów, wszystkie największe portale filmowe i osoby zawodowo zajmujące się recenzowaniem horrorów. A kto popiera Twoją teorię? poza oczywiście garstką fanatyków Kinga. I jeszcze jedno. Taka postawa tylko szkodzi temu autorowi.
Wlasanie kazdemu podoba sie cos innego ja przeczytalem ksiazke stwierdzam ze o wiele lepsza od ekranizacji ale filmu tez nie uwazam za gniot chociaz pominieto w nim MASE!!! waznych wątkow
Może pominięto w nim wiele ważnych wątków, ale to ADAPTACJA, a nie EKRANIZACJA - więc Kubrick miał prawo. W książce miał tylko podstawy scenariusza.
powiem tak że po części zgadzam się z założycielem tematu, ale nie do końca.
pierwszy raz jak obejrzałem Lśnienie, jeszcze przed przeczytaniem książki, film zrobił na mnie piorunujące wrażenie. od muzyki po aktorstwo było to dla mnie arcydzieło. no Jack Nicholson - jeden z moich idoli - już za samo to film miał ode mnie 5 pkt :D
jednak jak przeczytałem książkę, świetność tego filmu zmalała o 80%. po prostu odczułem jakby film skupiał się nie na tym co trzeba (mówię tu o psychice bohaterów), albo robi to w zbyt małym stopniu. Odczucia i emocje bohaterów King zawsze stawia na pierwszym miejscu i większość jego książek to raczej bardziej książki psychologiczne niż horrory. a tutaj mi tego po książce zabrakło. Jednak z kolei nie mogę odebrać filmowi tego ze miał niepowtarzalny klimat. i do dziś sie zastanawiam czy danie temu filmowi 8 nie było za wysokie czy czasem nie za niskie.
tak więc film zachwyca jeśli nie czytało sie książki. Ale każdy zagorzały fan Kinga odczuje niedosyt i brak skupienia na głównej... idei? ksiązki. Dlatego polecam fanom mistrza horroru aby nie odbierali tego jako adaptację, a jako luźny film jedynie czerpiący pewne fragmenty czy elementy znakomitej powieści.
P.S. Ale brak sceny ze zwierzętami żywopłotu mnie dobił :(
gizmo666:Dlatego polecam fanom mistrza horroru aby nie odbierali tego jako adaptację, a jako luźny film jedynie czerpiący pewne fragmenty czy elementy znakomitej powieści.
A czym jest adaptacja? Filmem(niekoniecznie lużnym)jedynie czerpiącym pewne fragmenty czy elementy znakomitej(choć niekoniecznie)powieści. Chodziło Ci raczej żeby nie odbierać tego jako ekranizacji - bo ekranizacją jest "Lśnienie" z 1997 r.
Obejrzyj ten film raz jeszcze.
Nicholson w tym filmie nie jest wariatem.
Chyba, że jest wariatem ten, kto pragnie wolności.
O, właśnie tak jak napisał kolega wcześniej - najnormalniejszy w szpitalu, wśród ludzi, którzy są chorzy psychicznie bądź sami się tam chcieli zamknąć (co też wskazuję na jakiś głębszy problem, chyba ze to bylo wtedy w US popularnie ;) ). Lecz generalnie nie był on osobą do końca normalną, a już na pewno nie najnormalniejszą pod słońcem, o ile w ogóle można to stopniować . Myślę, że dla większości z nas przykład osoby normalnej, jest stabilny emocjonalnie - on jak widać taki nie był . Człowiek ów, trafił do zakładu karnego co też na pewno nie wiąże się z przykładną egzystencją . Według mnie on nie był chory psychicznie, lecz naprawdę solidnie rozchwiany emocjonalnie, co czyni go w moim odczuciu człowiekiem ... dziwnym . Przykładów jest więcej, oglądałem film dokładnie - bez obaw, Hauser :) .
Nicholson też dał się zamknąć celowo, traktowal to jako tymczasowy wybieg. Chciał być sprytny.
Czy jest mniej "normalny" od siostry Ratched?
Nie widzę w jego zachowaniu niczego, co stawiałoby pod znakiem zapytania jego zdrowie psychiczne. Nie dostrzegam też "rozchwiania emocjonalnego", Po prostu ma żywą, emocjonalną psychike. To zżdna przywara.
A Ty jesteś normalny? Jak to oceniasz?
Ja jestem nienormalny, dlatego bardzo cenię sobie kreację Nicholsona:) Oczywiście, że dał się zamknąć celowo, zresztą udawał podobnie jak Indianin, ale nie ma też wątpliwości, że bardzo dobrze wkomponował się w środowisko współtowarzyszy. :)
Co do siostry Ratched - kobieta wykonywała swoją pracę, kierując się zapewne procedurami, którymi musiała .
Rzeczywiście - masz rację . Gość, który "pożycza" łódź, zabierając nań grupę ludzi z psychiatryka ma po prostu żywą, emocjonalną psychikę . Podobnie jak dzieci, które "chorują" na ADHD. To źli ludzie jak w/w siostra faszerują je tabletkami gwoli uspokojenia .
Czy ja jestem normalny ? Nie mnie to oceniać . Jak dotąd nikt mi nie powiedział, iż nie jestem w wulgarnym tego słowa znaczeniu .
Skoro kolega wyżej uważa, iż Nicholson gra postać , która próbuje się wkomponować w środowisko kamratów ze szpitala, to chyba każdy trzeźwo myślący wiedziałby, że popełniając to coraz bardziej ekscentryczne ruchy pogarsza jedynie swoją pozycje w kolejce do wyjścia na wolność , a chyba o to chodziło, czyż nie panie Hauser ?
Najwyraźniej nie zrozumiałeś filmu.
Lot traktuje o wolności, walce o wolnosc. Ratched symbolizuje reprezyjna kultutrę i społeczeństwo.
To nie jest film o wariatach, wariatem nie jest Nicholson. Jego towarzysze zaś (z wyjatkiem przypadków klinicznych) msaja rozmaite problemy emocjonalne i psychiczne, ale równiez nie sa nienormalni. powinni zyc na wolnosci. O tym opowiada film Formana. nie o kobiecie która " wykonywała swoją pracę, kierując się zapewne procedurami, którymi musiała "... ;)
Chyba raczej chciałeś powiedzieć : nie zrozumiałeś filmu tak, jak ja go zrozumiałem i na pewno ja rozumiem to w sposób właściwy .
Czy ja gdzieś napisałem, że film jest własnie o niej ? Najwyraźniej nie przeczytałeś dokładnie mojej wypowiedzi. Nie rozwodzę się nad przesłaniem/znaczeniem filmu, a nad samą postacią, którą gra Nicholson i to co prezentuje . Miałem nadzieję na rozmowę właśnie o tym, ale się pomyliłem. Jałowa dyskusja - ty masz swój pogląd i ja mam swój poznaliśmy je wzajemnie, ja uszanuję to co ty mówisz, a co ty zrobisz z moją opinią to już tylko twoja sprawa. Teraz zbaczamy na inne tory, które mnie mało interesują. Wybaczcie więc panie Hauser, ale to co miałem powiedzieć - powiedziałem . Teraz moglibyśmy się jedynie kłócić. Życzę miłego dnia i proszę uważać na słońce :> .
Zabawne, że wydaje Ci się, że to jest "moja" interpretacja.
Tymczasem, jeśli istotnie jest moja, to tylko w tym rozumieniu, że ją uznaję i się z nią zgadzam - inaczej niż Ty, skoro nie miałeś pojęcia o jej istnieniu.
Tymczasem nie odkrywam bynajmniej Ameryki ani nie ląduję na Marsie - rozumienie (zresztą nie tylko filmu, ale też książkowego pierwowzoru) jako metafory starcia restrykcyjnego społeczeństwa z osamotnioną jednostką, jest znana od lat (wielu bardzo). I, z tego co wiem, traktowana jako dość oczywista.
To, kim jest Jack i co sobą reprezentuje jest podstawą interpretacji wymowy całości - nie sposob tego rozdzielać, tak jak to próbujesz robić.
Zaś Twoje odczytanie filmu jest czysto literalno-buchalteryjne i nijak nie sięga istoty tej opowieści. To nie jest kwestia mojej (w sensie kreacyjnym)wizji odczytania filmu. Raczej Twojej niewiedzy. Przepraszam za ton, ale meritum do tego się sprowadza.
No, i byłbym zapomniał: oczywiście miłego dnia, słońca już było faktycznie za dużo ;)
Wnioski wysnute na podstawie własnych domysłów, odnośnie czegoś co w ogóle nie zostało przeze mnie poruszone . Narzuciłeś temat o interpretacji filmu jak gdybyś sam potem chciał się poklepać po plecach, że masz na jej temat żelazne, wypracowane zdanie, które ma czegoś dowieść tu, na forum internetowym . Brzmi to niemalże jak : tak było napisane w poradniku interpretacji filmów z rodziny "trudnych" i tak na pewno jest . Jak zabawnie się to obraca - "To, kim jest Jack i co sobą reprezentuje jest podstawą interpretacji wymowy całości - nie sposób tego rozdzielać, tak jak to próbujesz robić." , a sam to zrobiłeś mówiąc, że był on "najnormalniejszy pod słońcem" . W ogóle to stwierdzenie przypomina mi opis sałatki warzywnej, zawierającej składniki, których nie da się opisać z osobna, bo razem tworzą jednolitą całość . Proste, ale na pewno dobitne i rozjaśniające.
Pozwolę sobie przypomnieć ; dla mnie postać grana przez Jacka Nicholsona w filmie "LNKG", nie była do końca normalna na płaszczyźnie emocjonalnej . Nie dotykam więcej tematu, na który niemalże sam sobie odpowiadasz i coś próbujesz udowodnić .
Dziękuję .
Ależ proszę.
Dla jasności: uznajesz podaną przeze mnie interpretacje, czy ją ignorujesz?
I cóż takiego próbuję udowodnić? Chyba tylko to, że nie do końca zrozumiałeś film, a to wynika z kontekstu Twoich wypowiedzi. Jeśli sie mylę, chętnie przeczytam, o czym jest (tak naprawdę, rzecz jasna) "Lot..."?
Oczywiście, że ją uznaję, bo mi nasuwały się takie same odczucia, przemyślenia oraz wnioski jak tobie, czy też ludziom, którzy rozłożyli ów film na części pierwsze, że tak się wyrażę . Ja po prostu uważam, że aby wyciągnąć pewne właściwości z filmu, jego głębszy sens to postacie, które go tworzą, posiadają własne cechy i można każdą z nich z osobna opisać, według własnego szablonu . To właśnie chciałeś udowodnić, na co ja może źle trochę zareagowałem i nie powiedziałem po prostu, że zgadzam się w zupełności . Chciałem tylko wyrazić opinie na dany typ człowieka :) . Mam nadzieję, że teraz się zrozumiemy .
Oczywiście, że się z nią zgadzam . Miałem te same odczucia i tak właśnie odbierałem ten film, jak mówią o tym "fachowe",że tak to ujmę, interpretacje . Ja po prostu chciałem pokazać, że w tym dziele, z którego później wyciąga się głębszy sens i przesłania, są także ludzie, którzy tworzą ten obraz . Moim zdaniem owych ludzi można ocenić według własnego szablonu, każdego z osobna . Mam tu na myśli ich cechy, sposób myślenia . Sam dobrze wiesz przecież, że ludzie często nie zakochują się w samym filmie, lecz w którejś z postaci właśnie ze względu na to, jaka jest :) .Tak, właśnie odczucie tego, że chcesz mi udowodnić, że nie pojąłem filmu cały czas za mną chodziło i trapiło. Może zrobiłem źle, że nie powiedziałem, iż zgadzam się z interpretacją, którą przytoczyłeś. Mam nadzieję, że teraz się zrozumiemy , bo jedno jest pewne ; jeżeli dla ciebie i dla mnie film LNKK, był arcydziełem, po którego obejrzeniu człowiek odpłynął myślami, to nasze poglądy na jego temat nie mogą się bardzo różnić ... . Pozdrawiam serdecznie :).
Proszę o branie pod uwagę wypowiedzi numer dwa, bo ze względu na to, że filmweb nie nadążył chyba, miałem wrażenie, że nie napisałem w ogóle nic i musiałem skrobać od nowa ;).
OK, przyjąłem.;)
Założyłem, opierając się na Twoich wypowiedziach, że nie dostrzegasz metaforycznego charakteru tego filmu.
Pozostła nam jeszcze kwestia psychiki bohatera. Pisałeś, że jest on "najnormalniejszy w szpitalu, wśród ludzi, którzy są chorzy psychicznie bądź sami się tam chcieli zamknąć."
Nicholson na tle pozostalych pensjonariuszy wyraźnie sie odróżnia. Jest ekspresyjny, spontaniczny, żywiołowy.
Napisalem , ze jest najnormalniejszy. Czy istotnie? Bo on jest normalny w sensie psychicznym (jego lekkomyślne kroki tego nie podważają, moim zdaniem, a jedynie swiadczą o żywej psychice, takze normalny czlowiek ma prawo podejmowac błędne decyxzje). Ale też nie jestt normalny w sensie spolecznym. Bo nie umie, nie potrafi, nie chce być konformistą. I dlatego zaczyna sie walka "społeczeństwo/system/zasady kontra jednostka. Społeczeństwo wygrywa i Nicholson zostaje warzywem. Teraz można go kontrolowac w pełni.
PS> Jeśli pozowlisz, skopiuję naszą rozmowe na stronę "Lotu...", bo ten offtopic moze być skasowany, a byłoby troche szkoda.
Tak właśnie myślałem :) . Rzeczywiście, taki właśnie jest Jack , a właściwie postać przez niego grana, może to mnie troche wewnętrznie przeraziło i dlatego posunąłem się do stwierdzenia, iż nie jest normalny, ale to tylko na tle zespołu zachowań uchodzących wśród ludzi za normalne . Przypadek tej walki o której wspomniałeś jest niesamowicie smutny, ale i prawdziwy, pokazujący jak w pozornie wolnym świecie, możemy być spętani przez system . Przykład Jacka, jest niemal jak zderzenie z ciężarówką. Przykład człowieka, który chcąc olać konwenanse w trochę niewłaściwym miejscu, traci właściwie wszystko ... . Pewnie, nie ma sprawy, możesz śmiało przenieść :) .
wybacz, ale podałaś link do artykułu, który przeczytałem: http://www.stephenking.pl/sk_artykuly_skpl_01.html
i mam wrażenie, że wszystkie podane przez Ciebie argumenty świadczące o beznadziejności filmu Kubricka są skopiowane z tej strony.
Czytałem książkę Kinga przed obejrzeniem filmu i bardzo mi sie podobała, ale film rónwnież uważam za wybitny, mimo iż bardzo różni sie od książki. Kubrick stworzył klimat, którego nie poczułem już w żadnym innym horrorze.
A to, że uważasz , że kreacja Nicholsona jest źle zagrana i opierasz sie na artykule to poprostu zwala z nóg.
Ten kto mówi że ten film to gniot się nie zna.Chociaż nie oglądam horrorów (czasami tylko) to uważam ten film za najlepsze dzieło Kubricka. Idealnie przeniósł książkę do świata filmu. Zasłużone 9/10 a tych którzy dają poniżej 1/10 nie będę komentował...
Dobrze, że zakończyłeś "ale kto co lubi". Dla Ciebie ten film to 1/10 ok, ale myślę, że tak naprawdę absolutnie nie wierzysz chyba w to, że ten film jest najgorszy na świecie, co? Mam taką nadzieję, bo wierzę, że każdy przedstawiciel Homo Sapiens Sapiens jest skory do MYŚLENIA IO TYM CO ZOBACZYŁ
Krótka piłka moi państwo - co jest gorsze: "Lśniene" Kubricka, czy "Klątwa 3". Obydwa horrory, obydwa kiepskie (Klątwa wg mnie, Lśnienie wg was), czyli można porównywać. Czekam ;).
Krótko: "Lśnienie" Kubricka to powszechnie uznane na świecie arcydzieło kina grozy.
O ciebie akurat mi nie chodziło. Bardziej zastanawia mnie opinia tych, którzy wystawili "Lśnieniu" 1, 2 lub 3. Z tego by wynikało, że "Lśnienie" jest równie beznadziejne, jak choćby "Klątwa 3", więc ciekaw jestem, co oni na ten temat myślą ;).
OK. Naprawdę interesuje Cię opinia tych, co wystawili za ten film tak niskie noty? :)
Bardziej chodziło mi o to, żeby sami pomyśleli. Nie można równać "Lśnienia" z takimi filmami jak "Klątwa 3", czy inne gnioty. Większość horrorów dzieli się na dwa rodzaje: te z duchami i te z seryjnymi mordercami. I każdy przebiega według jednego jedynego schematu - "Buuu! zza rogu". Fabularnie "Lśnienie" się wyróżnia, dlatego że jest oparte na książce, ale jako film również straszy inaczej niż inne horrory. Mnie nie przeraził (niestety, działają na mnie tylko te "Buuu! zza rogu", co nie znaczy, że to lubię), natomiast moja siostra mało nie zemdlała ze strachu jak to oglądała. Czyli taka form jak najbardziej się sprawdza. Zresztą nie czytałem "Lśnienia" i nic nie wiedziałem o wojnie między zwolenikami Kubricka, a fanami Kinga, dlatego można powiedzieć, że oceniłem film bez żadnych uprzedzeń. I jako horror rzeczywiście jest wybitny. O adaptacji się wypowiem, gdy przeczytam książkę i obejrzę "prawdziwą" ekranizację. I w sumie tak też radziłbym oceniać "Lśnienie" - osobno jako autonomiczny film i osobno jako ekranizcję.