huehue, wyobraziłam sobie Kamileki siedzącego nad słownikiem i szukającego fajnego określenia dla siebie..
"Hmm, wolnomyśliciel dobrze brzmi, tak będę o sobie pisać w internetach!"
Twoja wyobraźnia bardzo kuleje. Może porozmawiajmy o filmie bo na tym forum jesteśmy. Ach zapomniałem, nie masz argumentów i wolisz słowną przepychanką zamiast dyskusji.
To tak, jak ja - pogardźmy nimi razem! Grunt, to mieć jakiś jasno określony cel w życiu;)
Pewnie u części ludzi występuje takie zjawisko, ale to muszą być wyjątkowo niedojrzałe jednostki, bez wyrobionego gustu i obycia filmowego.
To działa na szerszą skalę niż myślisz;)
Czy ja nie nadużywam przypadkiem przecinków?
Nadużywanie prowadzi do nałogów ,a przecinkoholizm jest o tyle niebezpieczny, iż jego leczenie nie jest refundowane.
Dobra, dobra, ja i tak wiem, że ziemia to płaski dysk, który spoczywa na dwóch słoniach wspierających się na dwóch żółwiach. Przecież to oczywiste.
Dokładnie tak samo odebrałem ten film, podpisuję się pod każdym komentarzem tej Pani ;-)
jak dla mnie, mysle konesera horrorow - mocno przesadzony zachwyt... a poza swietna gra Nicholsona, pana kucharza i dzieciaka, oraz dziwnej obsadzie aktorki pierwszoplanowej (dziwna ona na maksa), ktora oczywiscie wychodzi filmowi na plus, i ew. poczatkowi scenariusza nic wielkiego ten film nie reprezentuje ;/ ani nie straszy, ani nie zostawia nic na psychice, z malym wyjatkiem jakim jest krzywy ryj Jacka :D
tez wole horrory, ktore niszcza psyche, pewnie dlatego, ze takich, ktore naprawde strasza nie ma zbyt wielu, a wiekszosc chce taka byc, ale nie przesadzajmy.. to nawet nie jest film b. dobry
aaa i motyw nawiedzonego domu/hotelu/innego miejsca juz mnie po prostu boli ;/
podac Wam niemal identyczny film, co prawda o wiele mlodszy, ale naprawde niewiele rozniacy sie caloscia od tego? Amityville.. tez swietny aktor pierwszoplanowy, swietnie odegrana rola, ojciec chce mordowac swoja rodzine, (lepsza zonka tak wgl tutaj x) tylko, ze z happy endem i glosami zamiast postaci :D
ale horrory o nawiedzonych miejscach.. brrrr
Mothyff - przeczytaj książkę Kinga - to jest prawdziwy horror, działa na wyobraźnię. Ogólnie Nicholsona lubię, ale w tym filmie kompletnie do mnie nie przemówił...
szkoda, no ale w sumie się nie dziwię, bo nie wiem, czy gdybym najpierw obejrzała film, to później po książkę bym sięgnęła
A ja najpierw obejrzałem film, później serial, a dopiero na samym końcu przeczytałem książkę i jakoś żyję;)
King Konga, to miał wenę Lech Roch Pawlak aka. Skorpion - ten, co to lubi jeździć na rowerze samochodem;)
Jeśli mogę się wtrącić, to dla mnie muzyka, praca kamery i kunszt aktorski Nicholsona to jedyne plusy tego filmu. A to niestety nie wystarczy, żeby horror, czy jakikolwiek inny film był dobry.
"...muzyka, praca kamery i kunszt aktorski Nicholsona to jedyne plusy tego filmu" a ocena 1? Jeden to najniższa ocena więc sądzę, że zasługują na nią produkcje, które już gorsze być nie mogły... Prawdę mówiąc z Twojego komentarza wynika, że nie podobała Ci się w praktyce jedynie scenariusz. Zgadzam się, że spełnia on najważniejszą rolę w filmie, ale nie na tyle żeby całą resztą skreślić - tak sądzę.
Jeżeli mimo wszystko widzisz w tym filmie jakieś plusy, to nie możesz dawać mu oceny 1 !!! Tak ocena świadczy tylko o twojej niedojrzałości! Ocenę "1" daje się filmom, które nie mają żadnych plusów!
Bardzo mądrze mówisz. Widzę że w końcu na tej stronie jest ktoś kto odróżnia gatunki horrorów. Nie którzy nie rozumieją że są horrory gore czyli latające flaki i tego typu, i filmy takie jak Lśnienie. Filmy które potrafią przestraszyć bez stworzonych komputerowo wyskakujących zza szafy mord ani fruwających wnętrzności. Filmy które tak mocno wbijają się w psychikę i "drążą", nie dają spokoju. W Lśnieniu klimat, muzyka, aktorstwo- wszystko jest takie jak powinno być w dobrym horrorze i inteligentnie straszy.
Widziałem od cholery horrorów, mniej lub bardziej udanych. Lśnienie oglądałem sam o północy w ciemnym pokoju i ani razu się nie przestraszyłem, więc nie nazywajmy tego filmu horrorem. Poza tym film jest słaby, Nicholson coś tam gra, ale reszta to dramat. Końcówka gdy biega z siekierą jest przydługa i nużąca, szczególnie ten fragment jak się ganiają w śniegu. Gadki szmatki, że praca kamery, scenografia, bla bla bla, sami krytycy filmowi na filmwebie. Słaby, nie straszny, denerwujący i na pewno nie Horror, a o to w tej dyskusji chyba chodzi?
Że wyraziłeś swoje zdanie, co jednak nie zmian faktu, iż Lśnienie dalej pozostaje horrorem i świetnym filmem;)
"Sami krytycy", a Ty co wyprawiasz? Jedziesz film Kubricka jakby był kompletnym gniotem, więc też mogę napisać że jesteś "wielkim" krytykiem, ale chyba nie o to chodzi?. To, że Ci się nie podobało Lśnienie nie oznacza że jest gniotem - ja mogę zrozumieć to że nie przypadł Ci do gustu film Kubricka, ale szkoda że Ty nie akceptujesz zdania innych.
Primo, nie zgrywam krytyka, nie piszę o prowadzeniu kamery, scenografiach i tym podobne. Sekundo, nie nazwałem filmu gniotem, tylko napisałem, że jest słaby. Tercjo, w moim wpisie nie ma nic z nieakceptowania zdania innych. Zauważ, że mój komentarz dotyczył pierwszego wpisu Pana Mothyff i jest z nim w zgodzie :-P Kłatro, de gustibus non est disputandum, ale hejters gonna hejt ;-)
Ciao!
Dodaj jeszcze więcej "hejters gonna hejt" i zacznij pisać po chińsku. Z mojej strony będzie po polsku, prosto i jasno.
1. Zgrywasz krytyka: "więc nie nazywajmy tego filmu horrorem."
2. Piszesz, że Lśnienie jest dramatycznie słabe prócz gry Nicholsona. Gniot czy dramatycznie słabe to niemal to samo. Poza tym to ja użyłem słowa gniot.
3. Twoja akceptacja zdania innych wygląda tak: "Gadki szmatki, że praca kamery, scenografia, bla bla bla, sami krytycy filmowi na filmwebie."
Ufff, dzięki za opinię, będzie przydatna gdy następnym razem przyjdzie mi zmierzyć się z tym dziełem. Na chwilę obecną wiem jedno, ten film NIE STRASZY tak jak w tytule wątku. Jak chcesz dyskutować o walorach artystycznych tego filmu to załóż nowy wątek, proste.
Jeszcze raz, mój pierwszy komentarz dotyczył opinii Mothyff.Zgadzam się z nim a jednocześnie krytykuję ludzi, którzy bronią ten film za walory "artystyczne", nie o tym tu mówimy.
Wiem, że odniosłeś się do wątku autora. Tylko dla mnie szalenie niezrozumiałe jest to, że przez fakt nie straszenia (niektórych jednak straszy, mnie głównie za 1 seansem ale jednak) oceniasz Lśnienie jako słaby film. Dlatego Ci odpisałem. To bez sensu. Ja jednak wolę walory artystyczne bo jak pisałem ironicznie są rzeczy straszniejsze od telewizora.
Myślę, że to wina m.in. współczesnych filmów grozy, które zmieniły (wypaczyły) postrzeganie horroru. Ludziom nie starcza już sama atmosfera, dreszcz i tajemnica umiejętnie skomponowane z dobrze opowiedzianą historią. Mam wrażenie, że dziś ludzie domagają się permanentnego gwałcenia gałek ocznych i szarpania nerwów. Horror wydaje się im być dobry tylko wtedy, gdy krwawa makabra z zaskoczenia wyłania się z mroku i strumieniami leje na twarz.. Horror psychologiczny ustąpił miejsca horrorowi naturalistycznemu, głębia i złożoność legnie pod naciskiem prostoty i oczywistości.
Uwielbiam horrory, ale nienawidzę tych w których leją się hektolitry krwi, a potwory straszą od 5tej minuty, nie potrzebuję tego żeby się bać. Nie zawsze jednak trzeba zakładać, że film w którym leje się dużo krwi jest zły. "Coś" Carpentera, czy z nowszych pierwszy hiszpański "Rec". Krwi tam nie brakuje, ale jest klimat i straszy, a o to chodzi w horrorze. Z filmów gdzie nie ma krwi, ale straszy klimat to na pewno Blair Witch Project. 1408, też na podstawie Kinga, oglądałem go kiedyś sam w nocy i mnie nieźle postraszył. Filmy to różne, różne czasy, tematyka, poziom i forma straszenia, ale...straszą i o to mi tylko teraz chodzi. Może po prostu przyjmijmy, że Lśnieniem nie jest horrorem tylko czymś w rodzaju psychologicznego thrillera.
Ok, męczące są te dyskusje na filmwebie, więc już się nie udzielam dalej ;-)
Pozdro!
Pewnie, przecież nie miałem na myśli wszystkich współczesnych horrorów. Lubię filmy, które wymieniłeś - w szczególności "Coś", ale to przecież leciwy klasyk - oprócz "Rec", który jest dla mnie przykładem, jak obecnie horrory degenerują widza - panika i trzęsąca się kamera tworzą po prostu chaos, a nie atmosferę grozy. Sam już jakiś czas temu napisałem, że niniejsza dyskusja nie ma większego sensu - nie wiem co ja tu jeszcze porabiam;)
Zacytuję sam siebie:
"Genialna gra Nicholsona, który idealnie stwarza element niepokoju czy napięcia, muzyka siejąca przerażenie, bardzo dobre zdjęcia (kapitalne ujęcia ogromu hotelu wzmacniają element niepewności), tajemnicze rozmowy z fizycznymi duchami, Duvall swoją aparycją i minami także oddaje świetnie klimat grozy. Nie wiem czy wiesz, ale głównym założeniem horroru nie jest przestraszyć widza. Dla mnie Lśnienie to horror perfekcyjny - najlepszy jaki kiedykolwiek powstał."
Główne założenia horroru:
"Wywołanie niepokoju, atmosfera grozy czy zaszokowanie widza. Wiele ujęć z Lśnienia posiada te elementy."
Fakt, że Lśnienie nie straszy wiele osób nie świadczy o tym, że nie jest to horror. Nie można więc przyjąć, że nie jest to horror bo spełnia on wszelkie kryteria, które gatunek horror z założenia spełniać powinien. Mało tego, na wikipedii (wiem, że nie jest to jakieś wyborne źródło informacji, ale odnośniki posiada) można się spotkać z takim określeniem:
"Dziś do klasyków, oprócz filmów wymienionych powyżej, zalicza się produkcje z lat 60., 70. i 80. XX w. np. Noc żywych trupów i jego kontynuacje George'a A. Romero, serie Koszmar z ulicy Wiązów, Piątek 13. i Halloween, które wykreowały postacie Freddy'ego Kruegera, Jasona Voorheesa i Michaela Myersa. Począwszy od roku 1976, gdy Brian de Palma nakręcił film Carrie wg powieści Stephena Kinga, autor ten wywiera wielki wpływ na gatunek. Jego bardzo popularne powieści i opowiadania są znakomitym tworzywem literackim dla filmów grozy, zyskujących uznanie i przychylność widzów (np. Lśnienie w reżyserii Stanleya Kubricka przez wielu uznawane jest za horror idealny)."
Ja nie rozumiem co wy wszyscy macie do wikipedii, na swój sposób daje radę :-P
Ps. Noc żywych trupów z 1968 to jest klasa, i ta końcówka, najlepszy film o zombiakach! :D
Ps2. ładna kolekcja:
http://www.youtube.com/watch?v=oDOQ31ID070&NR=1&feature=endscreen
Zagadka za 100 lajków, z jakiego filmu pochodzi ostatnia scena ;-)
Pozdro!
Kwestia gustu. Mnie, na przykład, film nie musi straszyć, tzn. nie oczekuje (nawet nie lubię) po nim momentów, w których będę wyskakiwał z fotela jak oparzony i co 5 min wysypywał na siebie popcorn. Ideałem dla mnie jest dreszcz wywołujący, że tak powiem, wyważoną amplitudę emocjonalną, czyli wypisz, wymaluj Lśnienie od początku do samego końca.
Heh, no to trudno. Nie masz się co katować tym Lśnieniem jest jeszcze tyle innych horrorów. Warto jednak pamiętać, że na film składa się wiele składników i tak w przypadku Lśnienia nie można nie docenić chociażby gry aktorskiej, pracy kamery czy zdjęć. Podzielam natomiast to co napisałeś o Rec - kompletnie nie rozumiem tego dzikiego entuzjazmu z jakim inni podchodzą do tego filmu.
Dokładnie!!! Ziewałem co chwilę i wyczekiwałem upragnionego końca. W tym wypadku powiedzenie, że "zmęczyłem jakiś filmik" jest idealne do moich odczuć...
Obcy facet wchodzący w nocy do twojej sypialni ma prawo wystraszyć każdego - wtedy najlepiej wziąć przykład ze slasherów i od razu walić w mordę tak żeby za szybko nie wstał;)
Racja, film w ogóle nie straszny. Przez to głupi nastolatkowie nie będą mogli srać ze strachu w gacie jak na tych wszystkich współczesnych gniotach, co oni teraz poczną? Przecież są od tego uzależnieni, ojej ojej.