Poszedłem na ten film w czasie American Film Festival. To mój pierwszy raz z kinem Swanberga i prawdę mówiąc gdybym miał ocenić ten film to napisałbym: LOL. Do tej pory tego skrótowca nie określałem, bo się wstydziłem, ale po prostu jestem po seansie bezradny. Nie lubię kina niechlujnego (co akurat nie jest określeniem wartościującym, po prostu ten film tak jest zrealizowany) i pozbawionego niemal treści, ale z drugiej strony mam wrażenie, że z tego filmu bije jakiś naturalizm i realizm. Tak więc nie wiem, co o tym myśleć. W sumie warto zobaczyć, by przekonać się, czy takie kino komuś pasuje. Mi nie pasuje, ale podejrzewam, że filmy tego gościa albo się lubi, ale nie; uczucia pośrednie nie wchodzą w grę.