PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=150072}
3,8 49
ocen
3,8 10 1 49
La Mansión de los muertos vivientes
powrót do forum filmu La Mansión de los muertos vivientes

Kurort żywych trupów

ocenił(a) film na 6


Można się uzależnić od filmów Jessa Franco. Hiszpański "Master of Sleaze" nakręcił ich tyle, iż niemożliwością jest zobaczyć wszystkie. Niektórzy jednak próbują. Nie zaliczam się do najbardziej maniakalnych fanów, niemniej widziałem całkiem sporo. Na przeszkodzie stawała mi najczęściej nieznajomość języków: francuskiego i hiszpańskiego. Na szczęście omawiany poniżej film opatrzony został angielskimi napisami.

Franco-fanatycy tak czy inaczej zobaczą MANSION OF THE LIVING DEAD. Umiarkowani entuzjaści mogą się natomiast zastanawiać, czy warto. Tym razem mamy do czynienia z czymś na kształt sequela bądź też hołdu dla niekwestionowanego klasyka hiszpańskiego horroru, TOMBS OF THE BLIND DEAD (1971, Amando de Ossorio). A także z komedią erotyczną (w pierwszej partii filmu) oraz lekką psychodelią (utrzymującą się prawie przez cały czas).

Czwórka striptizerek z Liną Romay na czele wyjeżdża na wczasy do nadmorskiego kurortu. Na miejscu czeka je zaskoczenie. Oprócz portiera na miejscu nie zastają nikogo. Na pozór jest to sytuacja komfortowa. Będąc całkiem same, nie muszą się krępować, a że pogoda dopisuje, mogą cały boży dzień hasać na golasa. Pewnym mankamentem mógłby być brak mężczyzn, ale dziewczyny znajdują wyjście i z tej sytuacji. Skoro facetów brak, należy pobawić się samemu.

Safickich igraszek nie przerywa nawet zniknięcie jednej z dziewcząt w tajemniczych okolicznościach. Niefrasobliwe kobiety nie wiedzą, że przyjdzie im spotkać się z grozą zza grobu, kohortą żywych trupów w habitach, pamiętających jeszcze czasy Świętej Inkwizycji! Widzowie są akurat w odwrotnej sytuacji, czekają na zombie ze zniecierpliwieniem. Strupieszali mnisi pojawiają się dopiero po 50 minutach. Najwyraźniej nie interesują reżysera w takim stopniu jak kobiece wdzięki. By powetować sobie stratę dwóch striptizerek, które miały nieszczęście paść ofiarą zombie, w pewnym momencie wprowadza postać nagiej nimfomanki, przykutej do łóżka łańcuchem w jednym z hotelowych pokoi. Uwięził ją tam portier (Alfredo Mayans z SADOMANII, bez wąsów nie do rozpoznania), którego wyraźnie coś łączy z trupią kohortą.

W wypadku LA MANSION DE LOS MUERTOS VIVIENTES mamy do czynienia z typowym średniakiem. Nie jest tragicznie zły. Połączenie grozy i erotyki nie było głupim pomysłem (prawie nigdy nie jest). Okultystyczne sceny gwałtów, jakich dopuszczają się mnisi (tak, u Franco nawet zombie uprawiają seks!) mają bluźnierczą siłę. Niemniej coś tu nie zaiskrzyło i filmowi zabrakło tej specyficznej magii, która charakteryzuje najlepsze dzieła reżysera. Jako danie główne nie zaspokaja apetytu, lecz jako przystawka (np. do klasyka de Ossorio) smakuje całkiem całkiem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones