W moim odczuciu, Anthony Perkins przypominał raczej rozpieszczonego chłopca, gotowego pójść do rodziców na skargę, aby osiągnąć upragniony cel, aniżeli chorobliwie zazdrosnego męża, dążącego do pogłębienia emocjonalnej zależności pomiędzy nim a życiową partnerką i przejęcia całkowitej kontroli nad jej życiem. Wrażenie to potęgował brak ‘fizycznej zgodności’ pomiędzy aktorami - we wspólnych scenach, Sophia Loren wyglądała raczej jak starsza siostra lub matka Perkinsa, chociaż w rzeczywistości była od niego o dwa lata młodsza. Tak więc... byłby to naprawdę świetny film, gdyby Macklina zagrał ktoś równie utalentowany, lecz zdecydowanie bardziej męski.