Film z pewnością ma jedną wadę - akcja się w nim ślimaczy. Ale znacznie poważniejszy błąd, to traktowanie go jako horroru. To raczej coś w rodzaju komediodramatu fantasy, bo tu wcale nie chodzi o straszenie kogokolwiek. Ot, gdzieś tam sobie ożywa bagienna mumia i po odzyskaniu ludzkich kształtów krąży sobie po okolicy, próbując zdobyć wodę (np. przegryza plastikowe butelki). W tym czasie szóstka przypadkowych osób zbiera się w chatce na bagnie, zgubiwszy drogę i próbuje doczekać rana, żeby móc wrócić do cywilizacji. Przy czym jeszcze nie wiedzą, że znaleźli się tutaj nie do końca przypadkiem. No i jest jeszcze tajemniczy myśliwy, czyli Vinnie Jones.
To, co powoduje, że film ogląda się całkiem nieźle, to fajnie rozpisane postaci, przerzucające się ciętymi dialogami, a także brytolski humor, czego najlepszym przykładem np. bosy olbrzym, który robi sobie buty z dwóch spanieli. Tak więc sporo tu humoru, sporo obyczajowych spostrzeżeń, a do tego garść szlachtowania, wcale nie dominująca fabuły i niespecjalnie epatująca krwią i urywanymi kończynami.
Ot, całkiem znośny, okraszony humorem film o życiu na irlandzkich bagnach, bynajmniej nie będący horrorem. 5/10