Zgadzam sie. Jeden ze slabszych filmow Willa F. Pierwsza czesc pod kazdym wzgledem lepsza, ciekawsza i zabawniejsza. Tez odnioslem wrazenie ze zarty sa w duzej mierze wymuszone, a aktorzy, zdajac sobie z tego sprawe starajac sie ratowac przedstawienie. Niestety nieskutecznie. Podzielam rowniez ocene 3/10.

A ja się nie zgadzam - w szczególności, jeśli porównujesz do Talladega Nights - to właśnie w tym filmie wszystko było naciągane i słabe...Każdy film z Ferrelem jest lepszy niż ballada o Ricku Bobbym

Kilka scenek i tekstów była dla mnie ok, ale większość tekstów mnie nie śmieszyła. Nie wiem czy ja nie rozumiem amerykańskiego poczucia humoru czy jak? Ferrell ogólnie mnie irytuje, ale oprócz niego było tam wielu innych aktorów (scena walki na końcu oprócz sławnych twarzy teksty miał mało śmieszne) którzy również dialogi mieli raczej drętwe.

Oglądaliście z tłumaczeniem polskim? Tak myślałem... Potem się dziwią, że scenariusz sztywny i wymuszony. Na połowie żartów się po prostu nie zrozumiecie, bo trzeba trochę nazwisk znać albo googlować, a druga połowa nie jest dla Was śmieszna, bo zawiera grę słów i frazeologizmy, które dopiero na urban dict się doszukacie.

No ja oglądałem w oryginale. Jak wszystko. I zalapalem żarty jak te podczas kolacji u murzynów, wizyty na dywaniku u Hana Solo czy o ekipie jaką ma Fantana. Zalapalem nawet jak kilka razy muzyką, konkretnymi kawałkami znaczy, podkreślali puentę sytuacji. No i co z tego skoro to prawie w ogóle nie było śmieszne?
Jak oglądasz po angielsku to pewnie wiesz co znaczy zwrot „jump the shark”? Tutaj nawet karmili tego sharka z butli, żeby żadnemu cymbałowi w anglojezycznym świecie nie umknęły intencje twórców. Czy to jeszcze autoironia czy zwykle chamstwo?
Żenująca kontynuacja świetnej komedii. Will się skończył tak jak Ron.

"co ty wiesz o zabijaniu?" ;) Rewelacja nie jest ale to przynajmniej średni (5/6) film a nie na 3 ;)