chorób emocjonalnych tj. fobia społeczna i zespół obsesyjno-kompulsywny. Zupełnie tak jakby wczystko można było 'wyleczyć' odrobiną dobrej woli i 'wzięciem się w garść'. Niestety z takich filmów bierze się niezrozumienie i brak tolerancji dla osób dotkniętych chorobą, którym przypisuje się złą wolę, a które przede wszystkim potrzebują profesjonalnego leczenia, a nie unormalniania na siłę jak to pokazano w filmie.
i dlatego ocena 2 ? od kiedy to film ma być dokładnym odzwierciedleniem rzeczywistości albo adaptacją podręcznika do psychologii. czy termin "komedia" coś tu Pani/Panu mówi? jeżeli nie to radzę zajrzeć do słownika.
To miała by komedia. Jak chcesz czego "głębszego" to np Plac zbawiciela obejrzyj. 2/10 - rozpędź się i z bani w ścianę walnij kilka razy.
Po ocenach widać, że chyba masz ciężką osobowość. Albo b. wysoko albo 1/10. Życie to nie tylko czerń i biel.
O ocenianiu średnich filmów zapominam po prostu. Jasne, że wiem co to komedia, bo to mój ulubiony gatunek :) nie mam też nic przeciwko komedii o chorobie, ale... drażniący był dla mnie 'morał' tej historii, bo był zwyczajnie nieprawdziwy (krzywdzący) i sugerował, że choroba to czyjś wybór, a nie choroba po prostu (z resztą końcówka trąciła trochę bardziej filmem obyczajowym stąd może moja mniejsza wyrozumiałość niż gdyby była to 'czysta' głupawa komedia). Dlatego uważam film za słaby. Wiem, że to filmowy klasyk więc nie wypada go krytykować i pośród znajomych jestem bodaj jedyną osobą, której to nie podeszło, ale nic nie poradzę, że we mnie wzbudził niesmak. Tak samo nie lubie śmiać się z filmików o grubych okularnikach przewracających się na złamanym krześle.
Swoją drogą nie znam żadnego poważnego filmu o tej co "lepiej być nie może" temtyce. "Aviator" traktował temat dość poważnie, ale był przy tym banalnym filmem.
"Placu zbawiciela" nie znam, ale jest chyba o czym innym. Mam różne wrażenia z podobnych filmów (ciężkie polskie kino). "Pręgi" uważam za świetne, ale "Cztery noce z Anną" były tak przerysowane, że straciły dla mnie wyraz.
Nie znam się na zespołach obsesyjno-kompulsywnych, ale za cos innego nie dałam mu 8. Po prostu przewidywalne zakończenie. Myślałam, że jednak nas czymś zaskoczą a tu totalna przewidywalność. A tego nie lubię.
ja mam niezłośliwe (naprawdę) pytanie. Jaki byłby niepłytki sposób pokazania zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego w amerykańskiej komedii? :). Osobiście nie zauważyłam też, żeby gdzieś było zbytnie moralizatorstwo, "wzięcie się w garść" itp. Melvin nie staje się z dnia na dzień "normalsem". Wg mnie film ma optymistyczny wydźwięk z charakterystycznymi dla komedii romantycznej akcjami i sztampowym zakończeniem. Cudów i lekcji psychologii nie ma co wymagać.
Bohater zaczął brać tabletki! Czuł się lepiej nie tylko dzięki milosci i braniu się w garść Ale dzięki farmakologii.
To nie do końca prawda, bohater czuł się lepiej i miał mniej objawów, bo dzieki poprawie sytuacji życiowej zmniejszył się u niego lęk, który odpowiada za natrętne myśli i czynności. I uważam, że to właśnie zostało w filmie świetnie przedstawione, np scena, w której orientuje się ze nie zamknął drzwi (no kwintesencja lepszego samopoczucia u osób z OCD). Jednak zgadzam się, że temat mógł zostać ukazany szarzej i mniej prześmiewczo.
Hmm pytanie tylko czy był chory ja go odebrałem zwyczajnie jako osobę mające swoje przyzwyczajania/zwyczaje może i dziwę ale nie odebrałem tego jako chory - Co do filmu uważam że bardziej powiada o tym że każdy może przynajmniej spróbować spojrzeć na drugiego człowieka z jego perspektywy.
Leczył się na OCD, miał objawy OCD - tak był chory, ale choroba nie musi oznaczać, że ktoś od razu funkcjonuje jak 'nienormalny', jeśli dla Ciebie wyglądał na człowieka z przyzwyczajeniami, a jednak wiemy, że był chory, to to pokazuje jedynie jak duża wciąż mamy stygmatyzację osób chorych psychicznie. Chory psychicznie nie musi mordować innych żeby móc uznać że jest chory ;)
Przyznasz, że OCD to choroba trudna do zdiagnozowania a jedna z ocen lepszego dnia chorych na OCD, czyli sytuacja, w których przypominają sobie, że nie zamknął drzwi, nie musi oznaczać żadnej choroby psychicznej. Nikogo też nie stygmatyzuje, tym bardziej że nawet nie zauważyłem, żeby był chory, samemu zdarza się np. sprawdzać, czy zamknąłem drzwi, czy to jednoznacznie oznacza OCD?