lwa, jako maskotkę, delikatnie mowiąc nieodpowiedzialnie, lecz taka była moda w tych
czasach, w Londynie, jednak oddali go gdy dorósł do rezerwatu. Brak mi słów jak wspaniały
ten zwierz był i jaka była miłość pomiedzy dwoma opiekunami i nim. Zobaczyłam w tym
zwierzaku więcej cudownych cech, cnót niz w niejednym bezmyslnym człowieku, az ciężko to
opisac, trzeba zobaczyć. Scena gdy Christian zobaczył opiekunów po roku rozląki jest
prawdopodobnie najpiekniejsza scena jaka widzialam w zyciu. Oczywiscie płakałam jak
bóbr, a moze jak lew.
No, własnie mną wzbużyło jak jeden z opiekunów powiedział coś w stylu, że Londyn lubiał się bawić i wiele dziwnych rzeczy się tam wyprawiało - tzn kupowało dzikie zwierzęta aby sobie urozmaicić życie - genialne. Dobrze, że te ustawy o ochronie dzikich zwierząt zmieniły takie postępowanie, choć i tak ostatnio czytając fb Martyny Wojciechowskiej, która wstawiła notke o tym, że wywozi się zagrożone wyginięciem żółwie z madagaskaru. Nic tylko wytrzebić w jednym miejscu a wyrzucić w innym (jak się znudzą właścicielom) i niech się rozmnażają i wybijają gatunki z ich własnego terytorium.
Wracając do filmu ;p Ale jednak widać, że opiekunowie bardzo zżyli się z lwiątkiem, dbali o niego, wychowali. Zapewne jedni z nielicznych którzy od samego początku do końca starali się dbać, chociażby pamięcią, o takiej niezwykłej przyjaźni.
Też nie mogłam powstrzymać się od urojenia łez. W trakcie filmu przylazła do mnie moja czarna, dwuletnia labradorka, zaglądnęłam w jej piękne burszytnowe ślepia i wyznałam jej, że jest kochaną psiną, może nie ma takiego miękkiego futra jak Christian ani jego urodziwego pyszczka ale.... ups... takie zwierzenia to nie tutaj :D.... i znów zaczęłam przepraszać ją za to jak ludzie traktują zwierzęta, które pierwotnie były panami na tej ziemi a teraz są tylko podrzędnym gatunkiem.
Bardzo ładnie to napisałaś... :) Oglądałam z dwoma kotami i cieszyłam się, że mają - w porównaniu z Christianem - miniaturowe gabaryty, i że nie muszę ich "uwalniać" ;) Wracając do filmu - tych dwóch gości zachowało się wspaniale ! O ile nierozsądne było kupno lwiątka, to dalej było już tylko lepiej - test na odpowiedzialność zdali śpiewająco. Człowiek w Kenii, który przystosowywał lwy do życia na wolności, też był niesamowity. Dawno nie widziałam tak miłego i budującego dokumentu.
niestety w tamtych czasach 3/4 tych lwiątek pewnie trafiło pozniej do zoo lub innych nie-dzikich miejsc, szkoda że ludzie są glupi. To zwierzę bylo bardzo inteligentne i wrażliwe, myślę ze też z 'pomocą' tych dwoch panów Ich działania były nie do przecenienia, tak samo trochę mniej docenionego w dokumencie własciciela rezerwatu - chwała mu za to. Wycisnał ze mnie łzy ten dokument, nadal o nim myślę i o tym jak niektórzy ludzie mogą być wspaniali, daje to jakąś nadzieję