film taki sobie do obejrzenia i zapomnienia. Najbardziej kującą rzeczą w tym filmie jest fabuła i
poziom gry aktorów, który wręcz odpycha i zniechęca do obejrzenia do końca filmu. I jeszcze
jedno przez cały czas trwania filmu miałem nieodparte wrażenie że główny bohater jest gdzieś z
boku i jego głównym zdaniem w tym filmie było po prostu być ale może to tylko moje odczucia.
To jest właśnie film, na który fani Arnolda czekali od dawna. Z Twojego wpisu wynika, że spodziewałeś się filmu "oskarowego", gdzie główny bohater przed końcem filmu umiera na raka lub jakieś inne ustrojstwo... Myślę, że świadczy to o tym, że nie masz bladego pojęcia, po jakie filmy sięgasz. To jest Arnold - więc ma być to, z czego Arnold słynął, nic więcej - nic mniej...
Postać szeryfa celowo nie jest na ekranie przez 100 % czasu. Taka jest fabuła tego filmu. Pewnie sugerowałeś się polskim tłumaczeniem tytułu. "Likwidator" - więc na ekranie będzie tylko on i nikt więcej. Otóż błąd! Oryginalny tytuł "The Last Stand" oznacza mniej więcej "Ostatni bastion" i właśnie o tym jest ten film. W tym bastionie bądź twierdzy (jak kto woli) jest więcej osób poza szeryfem i logiczne jest, że akcja skupić się miała na całym tym miasteczku oraz innych bohaterach.
Moja rada dla Ciebie na przyszłość: Jeśli zadowala Cię tylko kino ambitne, z przesłaniem, głębią i ukazujące moralne rozterki głównego bohatera to zostaw w spokoju Schwarzeneggera, Stallonego, Stathama i im podobnych. Oni nie tworzą dla Ciebie! Oni tworzą dla nas - dla fanów stęsknionych za starym, dobrym, poczciwym kinem akcji lat 80. i 90. My właśnie tego od nich oczekujemy, właśnie to od nich dostajemy, i własnie za to jesteśmy im wdzięczni...
...a Ciebie nikt nie zmusza, byś męczył oczy na takich filmach.
Właśnie takie było moje nastawienie dostać film który przypomni stare czasy kina akcji. Świetnie zrobił to Stallon serią niezniszczalnych, czy willis w filmie Red. tutaj moim zdaniem tego nie ma. ale może kolejny film z Arnoldem to zmieni i rzeczywiście będzie dorównywał filmom akcji z lat 80 i 90. Liczę na to.
A ja mam pytanie co do poczatku filmu. Jak to ma sie do rzeczywistosci ze auto zostaje podniesione dzwigiem za pomoca magnesu i wszyscy skupiaja sie na aucie ostrzeliwujac go a nie zajmujac sie dzwigiem... Chyba ze cos zle zrozumialem.
To się ma tak do rzeczywistości jak mniej więcej to, że w realnym świecie FBI szybko by sobie poradziło z uciekającym jednym samochodem, zwłaszcza na jakichś pustkowiach, gdzie ryzyko narażenia osób postronnych jest niewielkie... ale wtedy nie byłoby filmu, bo i po co? Takie pościgi można oglądach na kanałach telewizyjnych każdego dnia, więc Arnold byłby tutaj niepotrzebny :)
W późniejszej scenie pokazane jest jak jeden z 'bandziorów' steruje dźwigiem zdalnie za pomocą 'pilota' także aż takie bezsensowne to nie było.
Załóżmy, że w pierwszym odruchu będąc agentem pomyślałbyś sobie "wtf?" widząc w tylnym lusterku, że eskortowany przez Ciebie samochód zaczyna wznosić się ku górze. Jakbyś wysiadł jakaś postać stojąca na samochodzie ostrzeliwałaby was z broni automatycznej, więc twoim priorytetem na tą chwilę stałoby się "zdjęcie" tejże osoby. No, a później wyszłoby, że przespałeś okazję i mogłeś rozegrać to inaczej, bo samochód już wylądował na dachu ;)