Pierwszy raz oglądnąłem ten film (a także Misję oraz Feler) chyba z rok temu. Drugi raz obejrzałem wszystkie 4 filmy parę dni temu.
Powiem tak... kupili mnie. Ja kocham stworzonka. Małe, słodkie, może nawet mniej małe. I nawet nie tylko sam Stitch, ale w późniejszych filmach cała reszta. To jest coś, co zwyczajnie mnie przyciąga.
Stitch jest więc dla mnie genialnym filmem! A o przesłaniu i fabule nie wspomnę. Bo postacie postaciami, ale sama fabuła była fajna. Wtrącenie do tego Elvisa - epickie.