PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=847760}
5,6 25 tys. ocen
5,6 10 1 25017
4,1 25 krytyków
Listy do M. 4
powrót do forum filmu Listy do M. 4

Dałem 5 - czyli ujdzie, bo film faktycznie taki jest - jako zapychacz czasu, jako coś do obejrzenia bez wysilania szarych komórek, jako powód żeby się nawet trochę wzruszyć - ujdzie. Mam jednak wrażenie, że (o dziwo) ta część jako pierwsza nie próbuje nawet zbadać czy ma potencjał być czymś więcej niż tylko miłą świąteczną reklamą na potrzeby sponsorów. Generalnie w poprzednich filmach zawsze był jakiś motyw, który nam wybrzmiewał mocniej - ból po stracie dziecka, ból po stracie żony, poszukiwanie własnych korzeni, walka o miłość - zawsze jakoś ta oś pewnego ciężaru była zaakcentowana (w oderwaniu od reszty świątecznej opowiastki). Tutaj pierwszy raz mam wrażenie, że tego nie ma, bo nie zapewniają tych emocji ani wątek Szczepana, ani wątek Wojtka z prostego względu -są albo zbyt łopatologiczne (Szczepan), albo zbyt płytkie (Wojtek). Mówi się, że im więcej obejmujesz tym mniej ściskasz i tak trochę jest z tym filmem. Dużo wątków z których większość jest płaska jak rozwałkowane ciasto na uszka wigilijne. Po co wprowadzać wątek napięcia między Szycem a jego policyjną partnerką, jak nic kompletnie z tego nie wychodzi, ba! nawet Magdalena Różczka nie wie, że ta dwójka chwilę na sobie poleżała, popatrzyła sobie głęboko w oczy, a potem postała chwilę w zbliżeniu pod wiaduktem, gdy akurat z radia leciały słowa samokrytyki. Po co? Wątek z Januszem Chabiorem - Luckiem - owszem jest katalizatorem dla dalszego działania Szczepana (w zasadzie chyba najlepszy wątek opowiadający prostą prawdę o tym, że mieszkamy obok siebie, a nawet nie próbujemy siebie poznać) niemniej jednak o Lucku (po którym przynajmniej ja oczekiwałem roli może jakiegoś nawróconego złodzieja, albo przynajmniej lokatora mieszkania z którego na cały korytarz słychać kolędę, zanim roznegliżowana sąsiadka wciąga Szczepana do swojego mieszkania) nie dowiadujemy się niczego. Po co angażować naprawdę niezłych nowych aktorów (Pazura, Zawierucha, Chabior), żeby posnuli się po tym ekranie bez celu i większego sensu? Chyba tylko po to żeby na plakacie pojawiło się ich nazwisko i ściągnęło te kilkaset/kilka tysięcy osób więcej do kin czy serwisów vod. Karolak jest czwarty raz sobą i w zasadzie ja go w tej roli kupuję, poprzednio miał do zagrania coś więcej, tutaj wraca do tego co już widzieliśmy (cham-podrywacz), ale jakoś on i Szczepan w tej świątecznej historii to postacie, o których można powiedzieć, że czują ducha świąt. Pędzi ten cały kolorowy korowód przez ekran, zazwyczaj bez większego ładu i składu, czasem widz się lekko wzruszy, czasem uśmiechnie, ale generalnie nawet na chwilę nie przystaje, żeby opowiedzieć nam coś więcej. Przed nami pewnie piąta część i zastanawiam się przy takiej konwencji, co się nam szybciej wyczerpie - ograne klisze do zapchania taśmy filmowej czy rozpoznawani aktorzy, tak żeby dał się ich nazwiskami wypełnić plakat?