Film jest niewatpliwie oryginalny, jednak osiagnal to posuwajac sie o krok (jezeli nie dwa) dalej w kierunkach, gdzie inne komedie juz sie zatrzymywaly.
Cos co gdzie indziej padalo jedynie z ust bohaterow, tutaj jest w pelni zobrazowane.
Jest to z jednej strony plus, poniewaz poszerza spektrum kinematografii, jednak z drugiej strony wywoluje niekiedy zazenowanie.
Film przypomina mi cos co obecnie robi Sacha Cohen wcielajac sie w Borata czy Bruno.
Ciekawa opinia i zgadzam się z nią. Ten film to robienie żartów z samego siebie.Autoparodia.
No właśnie to mi się podobało w twórczości Toma Greeena (bo i jeszcze "Tom Green Show" na MTV), że o ile wtedy niektórzy się jarali "American Pie" (które dla mnie nie było śmieszne) to miałem wrażenie, że Tom Green celowo "spuszczał" tego rodzaju humor jeszcze bardziej "do kibla" wręcz do absurdalnych granic. Świadomie czy nie. Mnie to wtedy bawiło. Tak jakby ktoś powiedział "śmiejecie się z tamtych filmów? Patrzcie potrafimy być jeszcze bardziej obleśni i poje*ani". Chociaż nie wykluczam opcji, że żadnej "głębi" tu nie było a Tom Green był po prostu je*nięty haha
PS: ale przynajmniej miał Drew Barrymore <zazdrość> :P
Pozdrawiam