Jeden buntownik z pochodzenia, a drugi z przekory. Zapatrzeni w legendy, a właściwie apoteozy swych krystaliczne czystych mistrzów. Razem z nimi, ramię w ramię 'kroczą w stronę wschodzącego słońca', albo oddają cześć, salutując ich cieniom na ulicach swego miasta. Oboje zapatrzeni w jedyną, słuszną ideę posuwają się do zbrodni, bo to oczywiste, iż w tej walce cel uświęca środki. Jakby potrzeby pędu do naprawiania świata było mało, to znać o sobie daje jeszcze popęd w nieco innym kierunku. No cóż- to przecież wiek 'burzy i naporu', a energia zgodnie z odwiecznymi prawami, musi znaleźć gdzieś swe ujście.
Wszystko to przecież dla dobra nas wszystkich, bo jesteśmy równi. Dla udręczonej ojczyzny, której winniśmy przywrócić dawną chwałę. Dlatego gwałtownie unoszą się, gdy ktoś śmie myśleć inaczej. A sami- poddani niemiłosiernemu uciskowi i pognębieniu, rozprawiają o pogwałceniu zasad demokracji. Toczą między sobą bójki, organizują akcje i kontrakcje. Oni nam Beethovena hańbią, to my im auto spalimy. I tak używając różnych zabawek bronią swego świętego honorku. Unosząc się swą przyrodzoną dumką. Widzicie tu pewne podobieństwo do czegoś?:)
Obok tego wszystkiego jest zwyczajne życie, które też trzeba jakoś sobie ułożyć- ale to chyba zadanie trudniejsze niż organizowanie rewolucji i obrona honoru ojczyzny. Nie wiadomo przecież, czym się tu w przyszłości zająć. Na dodatek rodzina co chwila podkłada przeszkody pod nogi. A jak tu założyć rodzinę, gdy na głowie tak wielkie sprawy.
Pozwolę się nie zgodzić z recenzentem, iż naiwność młodych komunistów i faszystów wysunięta na pierwszy plan jest czymś nieprzystającym do ich wieku. Myślę, że właśnie młodość jest tu 'uzasadnieniem bardzo dobrego sortu'- kontynuując myśl autora recenzji. Ponadto nienawiść, subiektywizm spojrzenia, a i niska pozycja w hierarchii partii tłumaczą ich działania. Zgadzam się natomiast, co do 'poświęcenia długiego czasu i sił na budowanie wielopoziomowej konstrukcji'- początek filmu to szybko następujące po sobie sceny. Tworzą fundament, ale wyraźnie widać, że to takie przydługawe preludium do późniejszej historii. Moim zdaniem taki jawny podział tworzy zbyt duży dysonans w całości fabuły. Film trochę( ale tylko trochę) na tym traci.
Absolutnym trafem w 10 jest dobór aktorów: cwaniaczkowaty i 'głodny' z wyglądu Riccardo Scamarcio, pryszczaty Elio Germano, naturalnie ładna Diane Fleri tworzą udane trio Manrico, Accio i Francesci.
Pokoleniowo zgodna muzyka dopełnia całości rysu epoki, która jest w 'Mój brat jest jedynakiem' oddana realistycznie.