Z założenia niechętnie wybieram się na polskie filmy do kina, ale obecny repertuar kinowy nie
był zbyt silną konkurencją, a i od czasu do czasu nachodzi mnie na kolejną szansę dla
jakiegoś dramatu - komedii. Poza tym, pomyślałam "a co tam, zobaczmy jak się robi film o
rozwojowej tematyce w wersji polskiej, tego jeszcze nie jadłam". No i powiem tak -
Film zrobił na mnie dosyć pozytywne wrażenie, przy pokazywaniu rodzinnego powtarzania
wzorców łatwo o przewidywalność i oczywiste zachowania bohaterów, tymczasem w "Moim
rowerze" pokazano je w całkiem udany sposób, to samo, jeżeli chodzi o dostrzeganie
podobieństw między bohaterem-synem, a bohaterem-ojcem. Bardzo dobrze w roli dziadka-
emerytowanego muzyka do kotleta zaprezentował się Urbaniak, Żmijewskiemu też udało się
dosyć zgrabnie przybrać postać pełnego rozgoryczenia syna skrzywdzonego w dzieciństwie
przez ojca-alkoholika. Chyba najmniej wyraźna postać przypadła Chodorowskiemu, ale wątek
jego ojcostwa, niepotrzebnie ujawniony w zapowiedziach filmu, dodał trochę smaku. Klimat
mglisto-pożarowo-jeziorny, spokojny wypas krów przez kucharkę z Posejneli, urodzinowy
koncert przy stodole i sam transport pianina łódką w połączeniu z dobrze dobraną muzyką- to
wszystko moim zdaniem zasługuje na ocenę dobrą/ bardzo dobrą, ostatecznie w kontekście
panującego w polskiej kinematografii klimatu decyduję się na bdb.