Nie wiem co bardziej mnie bulwersuje-wysokie oceny czy zakwalifikowanie tego filmu do gatunku komedii...Temat (przemijanie, relacje między dziećmi-rodzicami) bardzo ważny, poruszający i warty sfilmowania, tu przedstawiony koszmarnie banalnie (w przeciwieństwie np. do również polskiego filmu "Pora umierać", także dotyczącego przemijania). Postaci płaskie jak z opowiadania pisanego przez dziecko (Zły Ojciec Egoista Karierowicz, Dobry Lecz Zbuntowany Nastolatek Jako Jedyny Kochający Dziadka), brak ukazania jakiejkolwiek ambiwalencji w zachowaniu bohaterów, wielowymiarowości...Jedna z ostatnich scen (syn przesyła ojcu spojrzenie przez ekran telewizora, a ten umiera) - jedną z najbardziej pretensjonalnych i kiczowatych scen, jakie kiedykolwiek widziałam w filmie. Najlepsza gra aktorska - tylko Żmijewski (najlepsza w tym filmie, co nie znaczy, żę dobra). Przede wszystkim jednak "Mój rower" to film nad wyraz egzaltowany i śmiertelnie nudny. Wielkie rozczarowanie.