"Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć." Film "Mój Rower" zaczął się mdłą sceną odejścia żony, potem były długo, długo, długo nudne napisy, a potem już było tylko gorzej. W skrócie - film o chorych relacjach chorych ludzi. Nuda, nuda, nuda, nuda, nuda...
Mam wrażenie, że spodziewałeś się filmu akcji, a to przecież film ewidentnie psychologiczny. Moim zdaniem źle zaklasyfikowany, bo komedia to nie jest na pewno. Fakt, akcja się ciąąąągnie, ale jest to chyba zabieg świadomy, daje widzowi czas do przemyśleń. Przyznam się szczerze, że obejrzałam ten film "na dwa podejścia". Przy pierwszym wydał mi się nudny i wyłączyłam. Jednak wróciłam do niego innego dnia i obejrzałam na spokojnie i nie żałuję. Film wbrew pozorom głęboki, choć środki wyrazu momentami jak dla mnie zbyt dosłowne. (lekarstwo na B). Ja polecam ten film, ale na pewno nie jako film na miły romantyczny wieczór. To nie ta bajka.
Dzięki za komentarz. Nie spodziewałem się kina akcji. Film psychologiczny, też może przykuwać uwagę widza i nie być nudny. W przypadku filmu "mój rower" już zacząłem się nudzić gdy dług była wyświetlana "lista płac" - zwykle tak długa wyświetlana jet na końcu - tu może twórcy chcieli mieć pewność, że widz się z nią zapozna. Skoro tobie spodobał się przy drugim podejściu, to dla mnie też jest szansa... ;-) pozdrawiam
W wielu kwestiach zgadzam się z Tobą, voytek64.
W filmie jako muzyczny temat główny (który ma chwytać widzów za serce) wykorzystano muzykę Dario B. Bembo ("Aria") ale o tym nawet nie wspomniano w "liście płac". Za to jest wymienione nazwisko polskiego kompozytora Wojciecha Lemańskiego.
Jeżeli, nie warto w kwestiach filmu cytować Hitchcocka to może zacytuję ci w odniesieniu do wartości tego konkretnego filmu Marqueza: "kiedy gówno nabierze wartości, biedacy urodzą się bez dupy" i zapytam czy masz jeszcze na czym siedzieć!