Film mądrzejszy i ładniejszy niż jego wierzchnia warstwa. Trud samotnej, zmęczonej matki i zmuszonego do samodzielności syna. Do tego swoisty archetyp Big Lebowskiego, który postarzał się, poszarzał. Nawet swobodny styl życia nie gwarantuje powstrzymania przemijania, utraty witalności a nawet zdrowia. Gorzka refleksja nad upływem czasu.
Ale jednocześnie jak rzadko kiedy ten obraz jest apoteozą życia własnych wyborów. Bohaterowie wiodą własne życie, idą własnymi ścieżkami. Żadna z nich nie jest prosta ani komfortowa. Żadna nie stanowi dobrego wzorca. Ale nie każdy ma swobodę wyboru w życiu. Los i proza rzeczywistości same układają puzzle na szachownicy codzienności.
Doskonała cała sekwencja końcowa. Ceremonia współczesnych świętych a szczególnie warstwa fabularno-słowna tego momentu to małe arcydzieło. Doskonały dobór słownictwa do wyrażenia właściwych emocji.
Zaskakuje reżyseria. Ten film to perfekcyjna krzywa wznosząca. Właściwie przez cały czas jakość filmu podnosi się w sposób stały i konsekwentny. Najpierw oceniałem go na '7', później na '8', żeby w końcu zakończyć na ocenie '9'!
ps.
Rozejrzyjcie się. Może tuż obok jest ktoś kogo nie lubicie.
Kto odgrodził się od innych murem pozornej surowości i chłodu.
A może ma w sobie więcej ciepła niż tzw. ludzie-dusze? :)