Marniutkie. Do tego momentami dosyć niesmaczne. A jego "czeskość" wyraża się głównie w czeskim języku, bo do klasycznych komedii z Czech to się nawet nie umywa. Amerykanie robią co roku dziesiątki podobnych "perełek". Smutne, że tego typu filmy są przebojami na całym świecie. W sumie fim inteligentniejszy niż gnioty w rodzaju "Tylko mnie kochaj", czy "Ja wam pokażę!", ale to niewiele zmienia. Po prostu reżyser sprawniejszy. No i ten polski tytuł...
Zupełnie się z tobą nie zgadzam. IMHO film rewelacyjny, uśmiałam się na nim do łez. :-)
Ale wiadomo, odbiór filmu zależy między innymi od warunków oglądania, nastawienia, nastroju etc.
Zgadzam sie calkowicie. Przeciez to nie jest "typowa" komedia czeska, a na taka ja reklamuja. Zart standardowy, a nie abstrakcyjny "czeski" i na dodatek ostro zajezdza plytkimi komediami romantycznymi ala "Made in Hollywood". Mozna isc i sie posmiac, ale to nie jest film, ktory zostaje w glowie calymi tygodniami jak powiedzmy "Opowiesci o zwyczajnym szalenstwie" czy "Samotni". Po prostu kolejna komedyjka dla fanek "M jak Mdlosc". Na dodatek po godzinie film zaczyna nuzyc i zaczalem sie wiercic w fotelu. To zly znak. Duzo lepszych pozycji jest aktualnie w rozkladzie, chyba, ze ktos bardzo lubi Czechy i czeski jezyk. Niech sie jednak nie spodziewa, ze miasto Praga odgrywa tu jakas szczegolna role, bo rezyser nie wykorzystal w ogole piekna tej metropolii. Szkoda.
Be zprzesady. Film odbiega od wiekszosci słabiutkjich koemdii roamntycznych. Cikeawe dialogi, interesujace posctie, znakomite aktorstwo, inteligentne poczucie humoru. To wsyztsko ma ten film. natomaist ma tez wade zbyt przesłodzone zakonczenie.
To nie przesada. Ostatnio bylem z zona na filmie "Przyjaciele" (org. tytul "Last Kiss") i bardziej mi sie podobal, a byla to komedia romantyczna z Hollywood. Poczucie humoru w "Mezczyznie Idealnym" wcale nie bylo inteligentne, a raczej takie udawalo, no ale w tym punkcie moge sie jeszcze na sile zgodzic. Ale z tymi postaciami to przesadziles kompletnie. Kino czeskie charakteryzowalo zawsze to, ze postacie potrafily lamac konwencje, zaskakiwaly. A tu co mamy... matka glownej bohaterki - od poczatku do konca przewidywalna; glowna bohaterka - no jeszcze ujdzie, ale jak na glowna bohaterke, to slabiutko; Oliver - dojrzalu glab, ktory wyrywal laski, blady i bez wyrazu (dziwne, ze nie zaprosili Hugh Granta do tej roli); no i ten debil od komorek - bez komentarza. Te postacie od poczatku do konca byly takie same, nic sie nie rozwinely, nie zmienily choc troszke. Ogolnie caly film byl bardzo przewidywalny i tak jak napisales, zakonczyl sie tak slodko, ze az mdli. Naprawde polecam "Opowiescie o zwyczajnym szalenstwie". Czeskie kino najwyzszych lotow. Tam jest dopiero porzadne zakonczenie.