Jeden z moich ulubionych reżyserów tym razem zupełnie mnie nie zachwycił. Ale może to dlatego, że jest to film wyłącznie dla Amerykanów. Dlatego że jest to film o footballu i to amerykańskim, czyli o narodowym sporcie Amerykanów. Są w tym filmie rzeczy które odnoszą się bezpośrednio do sportu w ogóle ( korupcja, doping ), niemniej jednak film stanowi analizę środowiska footballistów, typową dla Stona, gdzie fabułę miesza się z historycznymi faktami. I chociaż Stone w swój specyficzny sposób tropi i penetruje wspomniane środowisko, to brakuje mi jednak Jego dociekliwości, zadziorności a nawet złośliwości wszechobecnych w poprzednich obrazach. Na dodatek wszystko kończy się w iście Hollywoodskim stylu i jest zdecydowania za długie. Oj chyba producenci bardzo mocno naciskali...
owszem:)
Przynajmniej nieco mniej nietypowy film dla Stonea niż U-turn. Zgadzam się z tobą ....natomiast....tylko...reżyser raczej występuje tu w roli miłośnika owego sportu. To da się zauważyć właśnie przez to że nie miesza z błotem tego co się dzieje poza boiskiem (w końcu wszyscy się nawracają:>>), jak również ta pasja z jaka pokazuje grę. Mogę się mylić, ale chyba przy nim niegdyś w wywiadzie czytałam że fanem footbolu jest. Z tego więc chyba wynika to o czym piszesz, że jest brak.
Czy za długi? O ile początek mnie znużył, to po pół godzinie dałam się wciągnąć w ową historię.