Zabrałem się za oglądanie tego filmu z dużą chęcią i nadzieją na zobaczenie czegoś co mną poruszy. No i poruszyło... flaki w moim żołądku.
Ten film jest tandetny, akcja dzieje się zbyt szybko i jest niespójna, dialogi są zbyt "wygórowanne" i ciężko jest je wyłapać przeciętnemu widzowi.
Wątek homoseksulany jest nie do strawienia, nie wiadomo o co w nim chodzi i kto tu tak naprawde jest homo a kto nie.
Gra aktorska sztuczna, patetyczna, sami aktorzy w większości zresztą też jacyś tacy niewyraźni i nieznani.
Jedyny plus tego filmu to kilka piosenek ze ścieżki dźwiękowej i ukazanie paru interesujących rozmów na tematy historyczne.
A najgorsze jest to, że część osób porównuje ten film do "Stowarzyszenia umarłych poetów" Petera Weira. Przecież ten film nie dorasta "Stowarzyszeniu..." do małego palca u nogi...