Najlepszy film Brooksa!! Teksty, których można słuchać w nieskończoność. Prawdziwa gwiazda tego filmu to wcale nie Gene Wilder (chociaż i tak świetny) ale Marty Feldman i jego oczy. PS: Gdyby Mary Shelley usłyszała, że film powstał na podstawie jej powieści chybaby sie przekręciła po raz drugi:)