Niestety zostałem wyprzedzony z opisaniem tego filmu, więc tu wtrącę jeszcze swoje trzy grosze na temat tej parodii.
Czuła parodia, z szacunkiem odnosząca się do filmu "Frankenstein" (na podstawie książki "Frankenstein" Mary Shelley) w reżyserii Jamesa Whale'a w latach 30-stych, - "Młody Frankenstein" jest zarazem absurdalną komedią i kinową eksplozją geniuszu.
Scenariusz filmu napisany przez reżysera Mela Brooksa i gwiazdę filmu - Gena Wildera, "Młody Frankenstein" posiada wszystkich zwyczajnych i w tym przypadku również troszeczkę niezwyczajnych bohaterów:
- nieufnego naukowca Fredericka Frankensteina, który jest wnukiem
posiadającego złą reputację twórcę potwora (wymawia swoje nazwisko Fronken-steen i grany jest przez J. Wildera),
- kalekę Igora - garbusa z wytrzeszczonymi oczami
oraz wiele innych "barwnych" postaci: głupiutką asystentkę, okropną gospodarz zamku, inspektora Kempa, ślepego pustelnika no i oczywiście potwora.
No i potem jest dekoracja - oryginalna, piękna czarno-biała scenografia i dobry scenariusz.
Wyczyn Brooks'a - połączenie elegancji z wrzaskliwymi gagami wypala wyśmienicie.
Zagrany z czułością i ludzkimi uczuciami na równi z lunatyckim znieczuleniem "Młody Frankenstein" jest ucztą od początku do końca.