W porównaniu z innymi filmami Eastwooda np. ,,Bez przebaczenia'' wypada blado;)
Film nie jest z górnej półki westernów Clinta do jakich się jest przyzwyczajonym. Na początku sam zabija ze trzech, bez mrugnięcia okiem, a potem na następnych trzech szkoli całe miasteczko (trzy domy na krzyż), uczy ich strzelać i rozstawia ich na dachu każdego budynku. W międzyczasie już widać, że w ogóle mu niezależny żeby mieszkańcy się nauczyli korzystać z broni, a cały film przechodzi w osobistą zemstę za jego (jego prawdopodobnie) ubiczowanie przez tych trzech parę lat wcześniej. W tym celu przed przyjazdem kowbojów do miasta szykuje im totalne piekło kosztem nieświadomych mieszkańców.
Przecież wyraźnie chodziło o zemstę także na większości mieszkańców, którzy nawet palcem nie kiwnęli, gdy był batożony. Całe "szkolenie", jak i "rządzenie miastem" było głównie po to, by upokorzyć tych, którzy dumnie stali, zimno patrząc na jego śmierć.
Akurat nie jego okładali biczami, tylko szeryfa Jima Duncana, którego nagrobek na końcu oznaczają. Możliwe, że to jego jakiś brat czy coś, bo prawdopodobnie nazwisko to samo. No a co do filmu, to faktycznie wiało troszkę nudą...
Ja w podobnym tonie co reszta. Niesamowity jezdziec byl lepszy. Ale dalem mu 7 na 10 bo bardzo lubie takiego Clinta. W scenie z fryzjerem juz sie balem ze go ogola ale na szczescie sie nie udalo. Twardo, dosyc surowo prowadzony film i tak troche nudnawy. Film jednego aktora. W niesamowitym jezdzcu Clint mial bardziej zlozona postac i strasznie mi sie podobala gra rodzinki u ktorej przebywal. Tu jest bez wiekszych uniesien. Film dobry warto obejrzec.