Biorą filmy legendy (legendarne z takich czy innych, lepszych lub gorszych względów), robią z nich rozwrzeszczane karykatury i ogłaszają nadejściem nowej ery. Czy ktoś jeszcze się na to łapie?
Pamiętam, że lata temu Mad Max, poza byciem dość nowatorskim długim teledyskiem, był na swój sposób przejmujący i mega przyciągający. Tutaj tyle kasy wydali na kostiumy i charakteryzację, że im na scenariusz nie starczyło. Theron jest faktycznie zjawiskowa, ale jak rzeźba w muzeum. O tym gościu, ciepłej klusce w porównaniu z szaleństwem Gibsona już nawet nie chce mi się pisać.
Czy naprawdę całe kino teraz musi być wtórne i nudne? Ręce mi zaczynają opadać i pora myśleć o zmianie zawodu...
Mam podobne odczucia, choć mad max 1 mi się nie podobał (chyba oglądaliśmy go w innych czasach). Podziwiam tylko, że dopatrzyłeś się tu aż 3-ch punktów.
"Czy ktoś jeszcze się na to łapie?" - wystarczy spojrzeć na ocenę na tym i innych portalach. Niestety prędko takich arcydzieł w kinach nie zabraknie.
Mad Maxa widziałam, myślę, na początku lat 80tych. Kiedy był premierą jednak byłam za mała. Nie twierdzę i nigdy nie twierdziłam, że jest szczególnie dobry, ale był nowatorski nastrojem, ogólnym trendem i szczęka od niego opadała.
Trzy punkty za ewidentną widowiskowość filmidła, jest ładnie zrobiony, CGI kupę roboty robią.
Ale faktycznie wszystko mi opada, kiedy widzę opinie i oceny. Przestaję ludzi rozumieć :)