Oglądałem swego czasu Ultimatum Bourne'a i sądziłem, że ma zabójcze tempo akcji.
Już nie ma.
Mad Max to 2godzinna sekwencja, której jedyną treścią jest zręcznie zmontowana, ślicznie żółta, pięknie brzmiąca i rozsadzająca klatę akcja z prostymi bohaterami, do których jednak szybko się przywiązałem. Z początku film był nieco niejasny, ale od kiedy wkroczył pomrukujący dzikus Max, nie nudziłem się ani na chwilę. Design świata i postaci jest odpowiednio groteskowy. Zakończenie świetnie wyważone, satysfakcjonujące, zostawiające miejsce na kontynuację, ale stanowiące również osobny byt.
Z kina wyszedłem śmiejąc się do siebie, czyli raczej mocno mi się podobało. Mogę śmiało powiedzieć, że takiego filmu jeszcze nie widziałem. No jest kozak, i tyle.