Właśnie wróciłem z kina.
Remake to to nie jest. W ogóle. W najmniejszym stopniu. Ale ogląda się znakomicie. Wolę oryginały, ale nie mogę powiedzieć, żeby Fury Road cokolwiek bezcześcił. To po prostu film dla współczesnej publiki i ja traktuję go trochę "obok" starej trylogii bez nadmiernego porównywania. Szkoda by było dla tego filmu tak podchodzić, bo oferuje on świetnie podaną ucztę dla oczu i uszu. Nie ma sensu psuć sobie smaku równając stare z nowym.
Takiej jazdy na ekranie już dawno nie doświadczyłem. Przez 90% filmu gaz do dechy, a te 10% to na złapanie oddechu. I nawet trzyma się tu wszystko kupy, bo fabuła jest bardzo nieskomplikowana. Podziwianie nocnego nieba zostało skrócone do niezbędnego minimum. Miłośnicy romantycznych uniesień i poetyckich wyznań odejdą z kwitkiem :).
Jak ktoś lubi soczyste kino akcji to się nie zawiedzie. Nie wiem czy jakikolwiek film w tym roku dostarczy takiej mocy.