Wreszcie udało mi się obejrzeć ten film. Od razu , w czasie końcowych napisów, automatycznie nasunęła mi się parafraza znanej polskiej komedii. Jakże mało było Maxa w Maxie. Niknął wśród innych postaci, a jego kwestie zmieściły się chyba na jednej kartce A4. Podejrzewam, że gdyby to był osobny film, miałby lepsze oceny wśród niezadowolonych, ale na boga, tytuł zobowiązuje. Jak można było tak zdegradować postać Maxa. Technicznie film zrobiony bardzo dobrze, ale co z tego. Drugą połowę filmu obejrzałem już na siłę, bo byłem totalnie znudzony. Widziałem już zbyt wiele filmów zwanych "wizualnym majstersztykiem", by same efekty dały mi radość z oglądania. No i jeszcze raz powtórzę najważniejszy zarzut - za mało Maxa w Maxie.