Mad Max: Na drodze gniewu

Mad Max: Fury Road
2015
7,2 235 tys. ocen
7,2 10 1 235372
8,4 79 krytyków
Mad Max: Na drodze gniewu
powrót do forum filmu Mad Max: Na drodze gniewu

Pewnie każdy, kto pierwszy raz usłyszał zapowiedzi nowego Mad Maxa był negatywnie nastawiony. "O nie, Hollywood zepsuje kolejną, legendarną marką", "Hollywood nie zna świętości", "Bez Mela Gibsona to nie to samo" itd. Ale kiedy wszedł do kin, wszyscy krytycy i niemal (bo niektórzy nie wiedzą o co chodzi w kinie akcji, a niektórzy dla czystej zasady krytykują) wszyscy widzowie zakochali się w "Mad Max: Na drodze gniewu" i nie ma co się dziwić.

Za film zabrał się George Miller, twórca oryginalnej trylogii i facet doskonale pamięta, o co chodziło w "Mad Maxie" (w przeciwieństwie do takiego Georgea Lucasa). "Mad Max: Na drodze gniewu" to taki "Mad Max: Wojownik szos", tylko, że wszystkiego jest więcej, mocniej i lepiej. Marka powróciła do kategorii wiekowej R- żadnych dzieci w towarzystwie Maxa, patosu, slapsticowego humoru, złagodzonej przemocy, czy Tiny Turner jak poprzednio.

Max jest dokładnie taki jak w "Wojowniku szos"- były gliniarz z mroczną przeszłością, który w życiu kieruje się jedynie przetrwaniem. Zaskakująco dobrze prezentują się pozostałe postacie. Furiosa, to żaden dodatek do Maxa w celu przyciągnięcia widowni, to silna, pełnokrwista postać z charakterem. Złoczyńcy zgodnie z tradycją marki, są całkowicie przerysowani i groteskowi. Ich design jest niesamowity, na każdego z nich mogę patrzeć godzinami. Pomysłowa, dopracowana charakteryzacja, kostiumy- już widzę koszulki, figurki i cosplaye z ich motywami. Wielu czepiało się, że zabrakło Mela Gibsona, ale o dziwo do roli arcyłotra powrócił Hugh Keays-Byrne, który grał antagonistę w pierwszym "Mad Max". Nieśmiertelny Joe (bo tak jego postać tutaj się nazywa) bardzo przypomina Humungusa, złoczyńcę z drugiej części. Znowu potężne, zamaskowane, lokalne bóstwo i tyran jednocześnie.

Wizualnie film to istna perła- wspomniane kostiumy i charakteryzacja, bogata scenografia, ujęcia, no i PRAKTYCZNE EFEKTY SPECJALNE. W dobie wszechobecnego CGI, tutaj zdecydowana większość eksplozji, akrobacji i pościgów powstała przy pomocy staromodnych rozwiązań. Prawdziwe wybuchy, prawdziwe wozy i większość plenerów. Jeżeli kogoś równie bardzo (jeśli nie bardziej) ekscytują komputerowe zrobione wybuchy, czy cyfrowe modele postaci zamiast kaskaderów to ma ze sobą jakiś problem. Sceny akcji są niesamowicie zmontowane, dynamiczne, ale nie chaotyczne. Nie ma chaotycznej pracy kamery, cięć montażowych w celu złagodzenia przemocy- wszystko jak należy. Fabuła jest prosta, wręcz banalna, ale taka powinna być w KINIE AKCJI. W tych czasach wielu zapomniało o co chodzi w takich filmach- wciskają jakieś bezsensowne zwroty akcji, wątki poboczne, ekspozycję, politykę, humor, czy romanse rozcieńczając to co powinno stanowić esencję filmu. Dialogi są skromne, kiedy nie ma akcji to bohaterowie nie mówią za dużo. Nie ma żadnego łopatologicznego tłumaczenia, co jak, gdzie i poco. Film nie obraża inteligencji widza, zamiast tłumaczyć jak dziecku, to pokazuje. Wszystkiego można się dowiedzieć z kontekstu, albo domyśleć się. Montaż dźwięku idealny, muzyka świetnie tworzy klimat.

Mógł bym jeszcze dłużej wychwalać ten film. Czy ma jakieś wady? Ja głównie zauważyłem pewne pojedyncze głupstwa, głównie czepialstwa. Parę nieudanych ujęć z green screenem (pierwsza scena z Joe, w której przemawia do tłumu) i 3D (równie subtelnie prezentowało 3D co familijne filmy sprzed dekady), JEDNAK pewien zbędny wątek miłosny (na szczęście nie taki, jak można było się spodziewać i nie zajmuje za dużo czasu). Ktoś może napisać, że za dużo akcji, za mało dramatu i fabuły, ale przypominam, że to jest KINO AKCJI. Ten kto obejrzał zwiastuny (a polecam) powinien wiedzieć z jakim kinem ma do czynienia.

Czy to jest najlepsza część z serii? Nie jestem zdecydowany, raczej umieściłbym film na równi z "Mad Max: Wojownik Szos". Polecam każdemu, kto lubi akcję i postapo. Najlepszy film akcji ostatnich lat.