Film oglądałem już co najmniej 10 razy, chciałem się tylko na szybko podzielić spostrzeżeniem z ostatniego odpalenia. Włączyłem, bo potrzebowałem komuś konkretny cytat znaleźć. Żeby go znaleźć, musiałem - wiadomo - nieco "przeklikać" po filmie, coby znaleźć interesujący mnie fragment. Przy okazji zaobserwowałem (kolejną) zajebistą rzecz odnośnie tego filmu.
NIE MA ANI SEKUNDY NUDY. Znacie to uczucie, gdy ktoś poleca wam film, a wy decyzję o obejrzeniu (wszak nie wszystko warte jest naszego czasu) opieracie na wcześniejszym ściągnięciu i "przeklikaniu" filmu, żeby zobaczyć, czy losowo klikając po timelinie uda się trafić interesującą scenę?
ile razy podczas takiego procesu zdarzyło się w film zwątpić, bo co kliknięcie, to:
- jakaś nudna rozmowa
- jakaś scena na cmentarzu
- jakaś scena romantyczna
- jakieś filozoficzne trucie
- jakaś nudna ekspozycja
- jakieś nieciekawe sceny z płaczącym bohaterem
- jakieś nudy o miłości, honorze, ojczyźnie
...?
MAD MAX SIĘ NIE PIER*OLI!!!
Co kliknąłem na losowej scenie, to:
- ktoś do kogoś strzela
- ktoś gdzieś skacze
- ktoś zapierdziela samochodem
- ktoś kogoś tłucze
- ktoś jedzie na motorze
- ktoś jedzie przez burzę piaskową
- ktoś jest w kozackim makijażu
- ktoś jest w kozackim kostiumie
- ktoś ginie w eksplozji
- coś wybucha
- coś wybucha
- coś wybucha bardzo mocno
Łomatko, jaki ten film jest zajebisty! 100% akcji, żadnego zbędnego pierd*olenia, tylko: samochody, pościgi, strzelanie, wybuchy!!!
Kino akcji sauté!
Zgadzam sie z Tobą. Ja zauważyłam, że ten film ma zajebiste poszczególne sceny np. walka Maksia z Furiosą, burza piaskowa, pogoń tych krejzoli na motorach za war rigiem albo hłehłe pseudoromantyczna scena kiedy maksiu przetacza krew dla furiosy...;)) dodam od siebie że ten film otarł się o arcydzieło kina akcji ale wg mnie to troszeczkę zabrakło do tego miana. wiadomo - jest wspaniała muzyka, kadry, kostiumy, ale aktorzy to przecież skarb no bo serio taki utalentowany gość jak Tom Hardy (a jednak Softy) mógł pokazać wieele więcej to już jest jakby minus bo wg nie rozwinął skrzydeł w roli Maksia (bez jaj on i tak umiał zmienić ton głosu i cholernie go uwielbiam w tej kozackiej masce!!) bardziej zwracano uwagę na Furiosę i jej powierzono ten film mimo dobitnego tytułu MADMAX, a wiesz to troche dziwna taktyka ze strony ojca tej postapokaliptycznej serii...
Mi akurat się Hardy jako Max bardzo podobał. Ludzie narzekają, że prawie nic nie mówi, nie pamiętając przy tym chyba, że w ich ukochanym "Road Warrior" Gibson wypowiada dosłownie 16 kwestii ;) Scena w której Hardy zasuwa pilnikiem jest po prostu cudna :) Nie przeszkadza mi też "duża ilość Furiosy w Maxie" - w pierwszym filmie połowę czasu ekranowego zajmował Goose i jakoś też mało kto chce o tym pamiętać :P
Jedyne, co mi po tych X seansach zaczyna jakoś tam lekko przeszkadzać to jednak ta formuła "tam i z powrotem", którą z początku bardzo wychwalałem. Nie obniżę przez to oceny, bo jednak film ogląda się przez te 120 minut z rozwartą szczęką, ale trzymam kciuki, aby w sequelu było więcej scenariusza.
Jakiego scenariusza, ma być utrzymany w ten samej formule. Bez zmian bo się zrobi nudna kupa. Sam początek już daje ostro, te pojazdy , wykonane są perfekcyjnie. Niby w serialu Szybcy i wściekli też jest duzo akcji, ale cóż z tego. Ten film rozkłada na łopatki 90% ówczesnych filmów akcji , nie mają polotu. Cóż z tego że w tym filmie jest przysłowiowe pif paf , jak to jest zrealizowane na wysokim poziomie.
Czegoś mu jak widać brakuje skoro dychy nie dałeś :P Spokojnie, nie chodzi mi o fabułę typu "szukamy zaginionej siostry brata mojej ciotki". Raczej coś bliżej wspomnianego Road Warrior. W przyszłym Maxie chcę zobaczyć osiadnięty na pustyni zdezelowany tankowiec w którym Max zostaje uwięziony jako niewolnik i z którego musi uciec, coś w ten deseń.
Może być, nawet nie mieć fabuły jak zrealizują z takim rozmachem. Pierwsze kino akcji , na którym nie patrzyłem na zegarek xD
no to super, właśnie też mi się podobał i tylko ja wiem za co go doceniłam w tym filmie
Pewnie nie chodzi tylko o ilość zdań...Max Toma przez to był bardziej wymownyxd
po prostu fani oczekiwali coś na wzór młodego gniewnego Mela, a przecież tutaj postać Maxa zupełnie inaczej jest odegrana:)
haha a noo jak piłował jaki zdesperowany był miazga:D jest mi żal że musiał się tego pozbyć, Tom uwielbia takie yebnięte na łeb postacie a najlepiej mu było w tym ustrojstwie na gębie:) miejscami wyglądał jak Gerard Butler!XD
wiesz furiosa powinna i tak mieć jednak swoją część, kobieta wojowniczka, zadziorna, robi większe wrażenie (jak Ripley, Connor) no i ten wygląd, co się dziwić, tak świetnie zagrana postać była mimo wszystko najlepsza
ja myślę że to najlepsze "tam i z powrotem" nie ma idealnych filmów, zawsze jest to "ALE". Reżyser już zapowiedział że będzie więcej Toma, no zdecydowanie!:Di mam nadzieję, że dostanie jeszcze lepszą robotę w sequelu
Co do Furiosy, to niby z chęcią zobaczyłbym ją w "jej" solowym filmie, aczkolwiek miałbym do takiej produkcji ogromne obawy; już bywały przypadki, gdzie fajna kobieca postać drugoplanowa dostawała swój własny film i wychodziła raczej kupa (Catwoman..?)
Podobało mi się za to w tym filmie, że była tam właśnie wsadzona nie jako kolejna księżniczka do uratowania, a jako babka która potrafi sama o siebie zadbać. Fajna odmiana od rzeczy filmów, w których kobieta sprowadzona jest do ładnie wyglądających cycków.
Jak dla mnie była świetna ale strasznie to zimna i oschła postać, zero kobiecości jako furiosa :-D bo czemu tak gadali o feminizmie... a tutaj furiosa niemalże męska bardziej niż max ehehehe
Zero kobiecości, feminizm - no, dość logiczne :P
Szczerze mówiąc to mi te gadki o feminizmie w MMFR wychodzą już bokiem, ludzie mają jakąś manię doszukiwania się drugiego dna w filmie o pościgach na pustyni, lol.
Nie spasowałam określenia lol :P o czym innym myśle i co innego pisze:/
No ale za dużo pięknych pań w takim brudnym świecie
Ja sobie dvd z Maxem zażyczyłam pod choinkę. I zamiast Kevina będę Fury Road katować. Się już doczekać nie mogę :D
Widzieliście nową zapowiedź Gacka vs SuperCzłowieka? Będzie śmiesznie, jak zaraz posypią się filmy o superbohaterach zrobione na obraz i podobieństwo Maxa i nagle publika stwierdzi, że FR to jednak rewelacyjny film. Publika w sensie statystyczny Kowalski, który teraz płacze, że mało Maxa/ za dużo Furiosy / tylko jadą, bo krytycy zachwyceni są od początku.
Dvd? MEDIOCRE! :P Wish for BluRay... :P
Ten teaser ze zdejmowaniem maski Batmanowi? Czy jakiś inny? Bo nie do końca kumam powiązanie, oprócz może samego faktu że Batman jest złańcuchowany w tej scenie. No i kolorystyka może ciut przypomina FR. A ja z wyciągniętym ozorem śmigłem oglądać teaser bo myślałem, że Superman w nim może ściga Batmana ciężarówką i bez CGI, czy coś! :P
Nie no a tak na serio to ja na przykład uważam, że styl "prosto i efektownie" pasowałby do superbohaterskiego kina jak ulał. Próbowałem oglądać marvelozę, ale po prostu po pierwszym Iron Manie wymiękłem. Koleś lata w metalowych rajtuzach i strzela do drugiego kolesia w żelaznej piżamie - spoko, da się oglądać. Ale druga połowa filmu, z rozterkami na temat pokoju na świecie, wspierania przemysłu zbrojeniowego itd. kompletnie mi nie pasowała, bo te ultrapoważne kwestie wygłaszał koleś, który śmiga po godzinach w metalowym wdzianku :D Z tego samego powodu w FR jest jedna, ale to dosłownie jedna linia dialogowa, która mi nie pasuje do filmu: mianowicie, kiedy Żony wyrzucają Nuxa z kabiny, przez chwilę się z nim przekrzykują i w jednym momencie jedna z nich pyta się go retorycznie "Then who killed the world??", co mnie rozśmieszyło niesamowicie - tu pędzą, tu strzelają, a tu panienka ewidentnie wyhodowana w celu posiadania ładnych cycków nagle wyskakuje z wstępem do traktatu filozoficznego :P
Na takiej samej zasadzie, gdyby ktoś nakręcił film o gościach w rajtuzach, w którym nie ma zbędnego gadania, tylko 2 h latania, strzelania laserami z oczu, rozpieprzania księżyców o planetę itd - pewnie bym wytrzymał.
Tylko wara od Gacka. Niechże ktoś sobie wreszcie przypomni że DC rozwija się do DETECTIVE Comics i niech ktoś wreszcie zekranizuje mu godną opowieść. Na przykład "Gotham By Gaslight"...
bluray, bluray, już zmieniłam życzenie :)
tak, chodzi o zdejmowanie maski, zamienić tam Afflecka na Hardy'ego, a cała scena mocno daje piacxhem po oczach. I ten ubiór Gacka. Tylko kolorowy Superman sprawę psuje.
Ja wytrwałam pierwszego Iron Mana, pierwszego Thora i drugiego Kapitana Ameryke. I dość. Te filmy są takie ... bezpieczne. Mdłe. I pod publikę. Każda ich sekunda to przemyślana family friendly rozrywka do łykania obok frytek i hamburgera. Nie mówię, że to złe, ale wkurza mnie, że robi się z tego takie dzieła, i tak hajpuje, że strach lodówkę otworzyć jak przychodzi sezon. To są filmy dla dzieci!
Zero tam ryzyka, jakiejś ciężkości, czegokolwiek.
Teraz jeszcze tak dziecinnieją inne fantastyczne uniwersa (Terminator ;( ).
"Na takiej samej zasadzie, gdyby ktoś nakręcił film o gościach w rajtuzach, w którym nie ma zbędnego gadania, tylko 2 h latania, strzelania laserami z oczu, rozpieprzania księżyców o planetę itd - pewnie bym wytrzymał."
dokładnie! ale bez co kilkuminutowego obligatoryjnego suchara, wątku romantycznego w tle, origin story w tle, i akcji tak bardzo narysowanej na komputerze, że uj wie gdzie kto co i jak.
W przypadku Gacka to czekam, że może ktoś pójdzie po rozum do głowy, da spokój Wayne'owi i jego rodzicom i zacznie ekranizować Batman Beyond. Tylko w taki sposób z charakterem a nie kolorowy marvelek.
Get your BluRay... shiny and chrome! :3
Mi jeszcze zepsuł odbiór ten ewidentnie komputerowy piach wzbijający się po lądowaniu Supka :)
"To są filmy dla dzieci! Zero tam ryzyka, jakiejś ciężkości, czegokolwiek." Mnie bardzo śmieszy, że reklamują te filmy jako "wcale nie takie dla dzieci". W sensie, że jak wrzucą tu i ówdzie jakiś dialog o pokoju na świecie, to niby to nagle ma być "skierowane do dojrzałego widza". Właściwie zaś nie tyle sam zabieg mnie śmieszy, co... jego skuteczność. Dziwi mnie, jak wielu ludzi broni tych filmów i ogólnie całego zjawiska rajtuzowców jako coś niegłupiego.
W sensie, ja nie mam nic przeciwko temu, żeby sobie czasem obejrzeć takie filmy. Ale odrzuca mnie ta wysilona powaga w dzisiejszych produkcjach rajtuzowych. Naprawdę miło wspominam Supki z Reevem, zwłaszcza te najgłupsze, typu czwarta część. Dla mnie próba traktowania tematu na poważnie, to jak podchodzenie do Evil Dead jak do "poważnego" horroru. Znaczy, jak miałem 13 lat, to mnie on straszył, ale te 20 lat później postrzegam go z zupełnie innej strony. Tak samo z filmami o kolesiach w pelerynach. Przyznam się, że mam słabość do jednego rajtuza, czyli Batmana, ale też lubię te bardziej przerysowane filmy jeśli chodzi o tą postać. Czyli te od Burtona, mówiąc wprost :P Nolanowe odsłony - owszem, obejrzałem raz, ale pewnie nigdy do nich nie wrócę. Są dla mnie zbyt poważne. Dużo bardziej podchodzi mi podejście Tima, który zrealizował dwa filmy bardzo mroczne i klimatyczne, aczkolwiek też uroczo głupie i miejscami kiczowate - dla mnie to definicja superbohaterskiego kina. Tak powinno IMO wyglądać.
Nie chodzi tu o to, że jestem zbyt ograniczony na pojmowanie "poważnych" filmów :P Uważam po prostu, że przesada w tym kierunku nie wychodzi na dobre. Z innej beczki przykład - Hannibal. Filmy z Hopkinsem jako Lecterem stoją u mnie na półce na małym ołtarzyku niemalże. Były zrealizowane z odpowiednim balansem powagi i realizmu. Natomiast serialowy Hannibal... Tragedia. Godziny wpatrywania się w skapującą w slo-mo krew, filozoficzne bajania o niczym... Przedobrzyli. Z przerażeniem niemalże czytam jak niektórzy się tym zachwycali. Mam taką małą teorię, że w takich przypadkach uruchamia się w niektórych widzach jakiś snobizm na zasadzie "oho, inni tego nie trawią, to ja będę wychwalał", bo ciężko mi uwierzyć, że kogoś ten serial naprawdę tak kręcił. Wyniki oglądalności i anulowanie produkcji zresztą mówią same za siebie :P Nie wiem, może w przypadku komiksowych filmów zachodzi podobne zjawisko..? "Jestem już duży, więc nie wypada jarać się głupotami; o, w Iron Manie gadają o pacyfizmie, więc to mogę bez wstydu oglądać"..? Ja nie wiem, czemu tak wielu ludzi ma opory przed przyznaniem, że coś głupiego sprawia im radochę. Osobiście i owszem, lubię obejrzeć czasem jakąś Listę Schindlera, ale bez bicia się przyznam, że i Rekinado sprawia mi kupę radochy, będąc przecież bezsprzecznie debilizmem na resorach :)
Batman Beyond był spoko. Ale obawiam się, że jakby się za to dziś zabrano w wersji aktorskiej, to połowę filmu zajęłyby stękania Bruce'a na fotelu :D
Ja to właśnie niedawno odkryłam. Już wyrosłam z filmów dla dzieci. Ok, na Królu Lwie znowu będę wyć od początku i na cały głos śpiewać Strasznie już być tym królem chcę, ale to przez nostalgię. Teraz, jak chcę coś nie na serio, to wole takie właśnie Evil Dead czy Spartakusa ewentualnie Demony da Vinci, coś co wie, że jest durne i nie próbuje udawać, że jest inaczej. Coś co jest świadome samo siebie. (Rekinado nie widziałam, ale oglądałam Piranię 3DD, nie powiem, śmiałam się :D)
Teraz już nie dam rady oglądać rzeczy infantylnych udających coś poważnego. Skręca mnie. Nie dam rady. I też nie mogę zrozumieć, jak ludzie się tak nabierają na "powagę" gadek o pokoju czy braterstwie w filmie, w którym za moment wielki mech będzie rozwalał całe miasto i pod gruzami znajdzie się tysiące niewinnych ludzi.
Batmany Nolana lubię, szczególnie Begins, gdzie znalazł on idealną formułę na kino masowe wyglądające jak ambitne i traktujące widza jak dorosłego. Batmany Burtona słabo kojarzę, poza faktem, że Pingwin mnie przerażał :D
Ale akurat Batmana lubię jako superbohatera. I Spidermana, w kreskówce był wyjątkowo wygadany, to chyba temu :)
Hannibal serial, to z tego co wiem, osobą głównego aktora, tak się podobał, podobno panny za nim szalały :) ale widać, nie wystarczyło.
Tia, Hollywood tak uwielbiam Bruce'a, że pewnie nawet w Beyond byłby na ekranie przez większość czasu. Ale zatrudnić Keatona i jakiegoś młodego gościa, ale takiego z charakterem a nie jakiegoś fircyka w opałach, i kto wie. Może bym nawet na streamie obejrzała :)
Z tym wyrastaniem to też ciekawa sprawa. Bo niby do ewidentnie dzieciakowych filmów jak The Goonies, Monster Squad czy Neverending Story też potrafię wracać i wynosić z nich kupę radochy. Nostalgia? Może być, bo do tegorocznych Goosebumps mnie nie ciągnie aż tak bardzo. Choć nie wiem, czy to nie przez te paskudne CGI, które "morduje" dla mnie film... :/ Harry Potterów i pochodnych też raczej w życiu nie obejrzę, no chyba, że pilnując dzieciaka kuzynce...
Z drugiej strony, do tych moich nostalgicznych filmów dla dzieciarni nie próbuję dorabiać filozofii :P Ot, kino przygodowe, koniec, kropka. Tyle, że zrealizowane "z duszą" lat 80tych. Hmm, te kiczowate filmy superbohaterskie, które lubię, też są raczej z tamtego okresu...
Postanowione. Hollywood musi cofnąć się mentalnie w czasie o te 30 lat i zacząć robić filmy tak, jak kiedyś :P Cofnięcie się w rozwoju najlepszą metodą na postęp!! :D
...po czym patrzę na Fury Road, z którego tamten okres kinematografii wręcz dyszy
i... może jest metoda w tym szaleństwie?? :D Było nie było, najbardziej wyczekiwany przeze mnie film roku, czyli Przebudzenie Mocy, też pełną garścią zdaje się czerpać z mentalności filmowej czasów minionych...
Ano właśnie też. Ciekawe jaki będzie stopień stężenia infantylizmu w nowych Gwiezdnych Wojnach :P Bo mimo wszystko przewiduję, że będę się bawił znakomicie :)))
Kurde, Gwiezdne Wojny ... tak bardzo mnie nie jarają :D
Widziałam oryginalną trylogię - ok, spoko. Podobała mi się. Rozumiem czemu jest tak wielka jak jest, ale nie moje to klimaty. Złego słowa jednak nie napiszę.
Nowa trylogia - WTF? Jakbym była die hard fanem oryginałów czułabym się jakby mnie ktoś pobił. A tak tylko miałam ubaw z Haydena i tekstu o piasku. (Co on biedny miał zrobić z takim scenariuszem?)
A te nadchodzące mnie nie jarają. Obawiam się, że nie będą się specjalnie wyróżniać spośród innych blockbusterów. Chyba, że twórcy odstawią Millera i wyrwą wszystkich z butów :)
ale ja to mierzę na hajp, im więcej na coś hajpu w mediach, tym większa chała się zapowiada. Oczywiście są wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę :)
Ja czekam zagryzając paznokcie wręcz xD Dla mnie to taki powrót do domu po koszmarnych wakacjach (w krzywym zwierciadle), którymi była trylogia prequeli. Niesamowite uczucie, zobaczyć po prawie ćwierćwieczu czekania powrót do starych, dobrych projektów postaci, kostiumów, architektury...
Zupełnie nie zawracam sobie głowy tym, czy będzie się wyróżniać spośród innych blockbusterów. Najwyraźniej nie jest to dla mnie istotne. Najważniejsze, żeby film mi się dobrze oglądało, co z tego, że będzie powtórką z rozrywki? Najbardziej lubię te piosenki, które już znam :P