Myślę, że problem nowego Mad Maxa polega na tym ,że jego odtworzenie nie byłoby w stanie zająć więcej niż kilkanaście zdań. Max zostaje porwany, pewna kobieta ucieka wraz z cysterną z inną grupą kobiet (podobno wątek feministyczny), Maxa nawiedzają obrazy z przeszłości ( niewyjaśnione), bohater natrafia na kobiety i rusza z nimi dalej ( po małej sprzeczce, ale nie pada tu żadne wyjaśnienie, zdanie dlaczego i po co), uciekają przed wielką masą pojazdów, gaj, do którego zmierzali okazuje się wymarła kraina, wracają. Myślę, że nie chodzi tu o to , że nie wiadomo czego oczekuje od filmu akcji, ale tu nie istnieje scenariusz, sceny akcji nie robią wrażenia , bo dramaturgia i napięcie wynikają z tego, że w jakiś sposób jesteśmy w stanie utożsamiać się z bohaterami, odczuwać ich dramaty, tutaj powtarzalne sceny pościgu potrafią zanudzić, i bardzo chciałbym żeby było inaczej, ale tom hardy coś odburkujący pod nosem i grupa kobiet po prostu są i już, może postać gitarzysty sugeruje że to niekończący się teledysk na nieskończonej pustyni, ale trudno nazwać to filmem.