PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=97555}
7,4 280
ocen
7,4 10 1 280
9,0 3
oceny krytyków
Madame de...
powrót do forum filmu Madame de...

Wyprzedzający swoje czasy, ale jednak przerost formy nad treścią. Technicznie arcydzieło. Merytorycznie nic specjalnego. W filmie jest wszystko z czego jest znany Max Ophüls. Mamy bajecznie zaplanowane ruchy kamery, jazdy równoległe, najazdy i odjazdy niczym u Kubricka, przedmioty w kadrze jak u Spielberga czy Abramsa. Lustra/okna w kadrze też się znajdą. Bogate, zapierające dech w piersiach scenografie bardzo proszę. Chyba próżno szukać we wczesnych latach pięćdziesiątych XX wieku filmu z ruchem kamery dorównującym "Madame de…". Choć wcześniej był "Reguły gry", których inspiracje widać jak na dłoni pod każdym względem (fabularnym i technicznym). Już ujęcie otwierające zapowiada co będzie się dziać. Kamera podąża za postacią przeglądającą elementy garderoby w jednym nieprzerwalnym ujęciu. Przegląda suknie, futra, kapelusze, biżuterię, aż wreszcie zatrzymuje się na kolczykach i pojawia się odbicie twarzy kobiety w lustrze. Każdy ruch kamery jest umotywowany ruchem kobiety. Podnosi ona rękę w górę – kamera wędruje w górę. Przesuwa się w prawo – kamera jedzie w prawo. Inną sceną pokazującą mistrzostwo Ophülsa jest scena, w której baron Fabrizio Donati i hrabina de… zakochują się. Bohaterowie zaczynają tańczyć. Wędrują po zatłoczonym parkiecie wykwintnie wystrojonego kurortu, a wraz z nimi kamera. Nagle następuje przejście. Zmienia się otoczenie, ludzie, stroje, a para tańczy dalej. I kolejne przejście, i kolejne, aż zakochani zostają sami. Na parkiecie minęły godziny, dni, tygodnie. Ekonomia opowiadania historii. Zaloty opowiedziane w tańcu niczym rozpad małżeństwa w sekwencji śniadaniowej "Obywata Kane’a".

Niestety fabularnie film już tak nie zachwyca. "Madame de…" to prosta historia romansu między trójką osób w dużo lepszym opakowaniu niż u konkurencji. Hrabina Louise de... sprzedaje drogocenne kolczyki będące prezentem ślubnym od męża, aby spłacić swoje długi. Przed mężem udaje, że je zgubiła w teatrze. Generał Andre de... szanowny małżonek poinformowany o tym fakcie przez jubilera postanawia odkupić kolczyki i podarować je jako prezent pożegnalny dla kochanki, która jedzie do Konstantynopola. Z pewnością żona nigdy więcej ich nie zobaczy. W grę wchodzi poetycka sprawiedliwość i kochanka sprzedaje kolczyki w kasynie. Kupuje je baron Fabrizio Donati. W swoich podróżach spotyka hrabinę Luizę, zakochuje się w niej i daje jej kolczyki. Ta jest zaskoczona ich widokiem, ale przeczuwa, jak trafiły w ręce barona. Przed mężem odgrywa scenkę znalezienia kolczyków jednak generał wie, że to farsa, a cała sieć oszustw rozpada się, mimo że klejnoty są kupowane i sprzedawane jeszcze dwa razy. Ciekawe jak zmienia się wartość kolczyków w stosunku do ich znaczenia. Na początku hrabina chce je tylko sprzedać. Potem, gdy są darem od kochanka, stają się bezcenne. Generał chce je odkupić raz i drugi, ale w końcu nie chce ich widzieć. Kosztowny podarek mający symbolizować miłość staje się w końcu głównym zapalnikiem finałowego zagrożenia. Być może fabuła teraz brzmi ciekawie, jednak finalnie sprowadza się do trójki osób, które nieszczęśliwie połączyła miłość. Historia jakich było wiele nawet w epoce kina niemego. Natomiast wypływający komentarz na temat XIX-wiecznego społeczeństwa był wielokrotnie lepiej ograny przed jak i po filmie Ophülsa.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones