Wszyscy prawie mówią, że to słaby Allen albo w najlepszym razie średni. Sam nie wiem, co o tym myśleć, bo mi się w nim w zasadzie wszystko podobało i to dla mnie jeden z jego najlepszych filmów (a widziałem większość). Jedyny mankament to obsadzenie Firtha w głównej roli, był nieprzekonujący. Ciekawy jestem czy kogoś jeszcze zachwycił czy sam na całym świecie mam taki wypaczony gust? :-)
Film był dobry,swietny klimat i aktorstwo-ale brak tu jak dla mnie Allena,czuje się w dialogach ten sarkazm na swiat,ale mnie jakos ostatnie filmy jego nie przekonują.A jako film nie Alenn-owski naprawdę dobry.
Osobiście dzielę jego filmy na "typowo allenowskie" i "nieallennowskie" :-) Zgadzam się, że ten był z tej drugiej kategorii i że ostatnio raczej więcej tych drugich. Ostatnim typowo allenowskim był chyba "Whatever works".
Mi rowniez film bardzo sie podobal i moze i naleze do mniejszosci osob, ale mam slabosc do Allena. Wole dramaty w jego wykonaniu ale takie lekkie przyjemne filmy o milosci rowniez, jesli sa allenowskie, a jak dla mnie od razu widac tu Allena w wcieleniu Colina.
Jestem usatysfakcjonowana bo ostatnio film Johna Turturro "Fading gigolo" z rola Allena, nie podobal mi sie - no ale Allen musi byc przede wszystkim rezeyserem i scenarzysta ;)