rozczarował mnie Pan bardzo.Oświadczyny p.Darcy super a teraz Stanley uuuuuuuuuuu.......
Colin wcale nie był taki zły, biorąc pod uwagę, że przez połowę filmu robił za alter ego Allena, a w drugiej Allen przewrotnie użył go do wskrzeszenia dumnego Darcy'ego. Dobrze sobie poradził. Dawno nie widziałam filmu, który w drugiej połowie był lepszy, zabawniejszy, bardziej dynamiczny - z reguły reżyserom pary na końcówkę już nie starcza. Także dla mnie bardzo przyzwoity kawałek Allena. Natomiast na pewno więcej oczekiwałam od szumnie zapowiadanych "Blue Jasmin" i "O północy w Paryżu".