I bardzo dobrze. Boję się sięgać po powieści Dickensa i ich adaptacje. Boję się, bo tyle jest w nich okrucieństwa, które ludzie potrafią zrobić innym, boję się tej wszechogarniającej niesprawiedliwości, szarzyzny, biedy i smutku. Dlatego z radością obejrzałam Dickensa w kolorach, w większości z dobrymi ludźmi, z humorem i fantastycznie oryginalnego. Obsada jest rewelacyjna, ale moje serce skradł Hugh Laurie jako pan Dick. Różnorodność jaką zaserwował nam reżyser i przełamywanie przyzwyczajeń, pewnie dla wielu będzie powodem krytyki. Ale już najwyższy czas żebyśmy patrzyli na ludzi nie przez pryzmat koloru skóry tylko widzieli w nim po prostu człowieka.
Powieści Dickensa są piękne, niosą przesłanie. Pokazują dobro i zło. Jasne i ciemne strony ludzkiej natury. Taka literatura kształtuje nas. Nie jestem rasistką, ale dziwacznie się ogląda. Podejrzewam, że to umyślny zabieg, ale lepiej by się oglądało gdyby ciotka i matka były do niego podobne kontrast jest aż przesadny, przerysowany. Przy powieściach obrazujących daną epokę ciężko mi to zaakceptować bo jest nieprawdziwe.