Owszem, chociaż już przedtem powstawały filmy o podobnej fabule, jak "Kukułka" (główna różnica to brak wątku miłosnego i roli żeńskiej w "Mandarynkach") i "Ziemia niczyja". Jednak i tak szkoda, że "Mandarynki" nie doczekały się szerokiej dystrybucji kinowej w Polsce. Że nie było ich w Cinema City, Multikinie ani Heliosie.

BTW, dlaczego estoński gospodarz domu nie podjął wątku, żeby rannych przewieźć do szpitala? To w całej Abchazji nie było wtedy ani jednego, nawet w Suchumi? To w 1992 cała Abchazja była aż tak zapadłą dziurą? No chyba że szpitale zostały zbombardowane i zniszczone, ale o tym nie było mowy.

Zapewne w Abchazji były szpitale, ale Ivo zapewne wywnioskował, że abchascy lekarze pozwoliliby Gruzinowi umrzeć nie kiwnąwszy nawet palcem. Poza tym czym miał zawieźć? Podziurawionym kulami łazikiem Ahmeda z wielką pompą przez środek miasta?

Zaza Urushadze co prawda prochu tu nie wymyślił, bo podobne przesłanie niesie film Silent Night z 2002 z Lindą Hamilton i Martinem Neufeldem, z tym, że tamten kończy się mniej smutno niż Mandarynki. Nie wymyślił prochu, ale naprawdę z głową go zdetonował. Podobnie kiedyś Michałkow swoją wersją pobił na łeb oryginał 12 gniewnych ludzi.