To mój pierwszy film gruziński, ale na tak wysokim poziomie, że ręce same składały się do oklasków. Swoją drogą po projekcji na 29WFF owacja była zasłużona. Oszczędne, ale dogłębne kino, bez fajerwerków i efektów specjalnych, co na film dziejący się podczas trwania wojny w Abchazji, ewenement. Nacisk położony na wzajemne relacje bohaterów zamkniętych na niewielkiej przestrzeni opuszczonej estońskiej wioski.
Ciepło i zrozumienie postaw bohaterów różnej narodowości i różnych wyznań, taktownie kreślone, niby od niechcenia, ale prawdziwie.