Film dobry, bo jeszcze na drugi dzień o nim myślałam, a zwykłe, schematyczne filmy nie wywołują tylu refleksji. Na początku byłam zawiedziona, bo po dramatycznym, niesamowitym początku, oczekiwałam dalszego ciągu w podobnym stylu. A może kierowałam się schematami? Film pozostawił niedosyt, tak jak pozostawia go nagłe, bolesne, głupie i niesprawiedliwe przerwanie życia, które nie domaga się kar i konsekwencji.
I choć widzę niekonsekwencję w postępowaniu głównej bohaterki, która pragnie ukarania współwinnego dorosłego, nie kierując się tym samym wobec siebie, uważając, że samo przyznanie się wystarczy, to może właśnie jest prawda 17-letniej dziewczyny? Gdzie zatem jest prawda dorosłego człowieka?
Miałam podobne odczucia :)
Myślę, że chodziło wałśnie o tę prawdę nastolatki. Niekonsekwentnej, egzaltowanej i nieświadomie egocentrycznej. Lisa to tytułowa Margaret, bohaterka wiersza Geralda Manley'a Hopkinsa "Wiosna i Jesień"( który pojawił się w filmie).
Znalazłam oryginał i tłumaczenie http://www.sparknotes.com/poetry/hopkins/section4.rhtml http://malowane-wierszem.blogspot.com/2012/10/wiosna-i-jesien-gerald-manley-hopk ins.html
Dziewczyna przeżywa wszystko co się dzieje dookoła, opłakuje te "spadając liście". Będąc młodą osobą, jest wręcz nieco przewrażliwiona. Autor wiersza zapewnia, że z wiekiem zmienia się nasza wrażliwość i postrzeganie świata. Dziecko choć nie umie ich wyrażać, kłębi swoje emocje.
"Nie ma pojęć, słów, by oddać,
Co wie serce, co duch odgadł:
Że życie jest własną żałobą;
Że płacząc - płaczesz nad sobą."
A jeśli chodzi o motto - być może dopiero w końcowej scenie, kiedy Lisa była w operze, dotarło do niej jej własne nieszczeście (m.in. aborcja, o której wspomniała wcześniej zaledwie przelotnie, jakby nic się nie stało).
"Że płacząc - płaczesz nad sobą."
Nie wiem, czy słuszne są moje spostrzeżenia, ale tak odebrałam jego przesłanie :)
Przewrażliwienie o którym mówisz było dobrze widoczne w scenie gdy w czasie awantury Lisa nazywa Emily histeryczką a po jej ripoście kaja się o przebaczenie ... Wydaje mi sie Lisa swoją współwinę okazuje jako główny ból dla świata ale to Emily straciła bliską osobę i potrafi przeżyć to"po cichu"... Jednakże na koniec miałam nadzieje że inaczej zakończy sie sprawa kierowcy.
To fakt - byłam w szoku, że prawo stanoiwiło o niewinności tego kierowcy. Swoją drogą mnie zdziwiło, że nawet nikt nie oskarżył Lisy, za to, że odwracała uwagę kierowcy. Jakby nie patrzeć przyczyniła się do wypadku w bardzo lekkomyślny sposób. ;/
Facet przejeżdża człowieka na pasach, na dodatek na czerwonym świetle. Powinien dostać kilka albo kilkanaście lat wiezienia.
Tytułowa bohaterka też jest współwinna. A ją przynajmniej ją ruszyło sumienie, a on udawał niewinnego.
Nie wiadomo czy w rzeczywistości przed sobą nie poczuwał się do winy. Możliwe, że nie przyznał się przed nią ponieważ w przeciwieństwie do niej miał wiele do stracenia, Jeśli domagała się więzienia dla kierowcy to dlaczego ona miałaby tam się nie trafić? Zwalnia ją to, że przyznała przed sobą do winy czy to, że jest niepełnoletnia?
Odnoszę wrażenie, że jej dążenie do ukarania kierowcy ma wiele wspólnego z chęcią zrzucenia swojej części winy na niego, tak jakby miało to dać wybawienie z własnego poczucia winy.
Słuszna uwaga. Też tak to odbieram, choć na chwilę obecną słabo pamiętam te szczegółowe wątki filmu.
Świetnie, że się znalazłaś ten wiersz, gratuluję :) Zgadzam się: egzaltacje, płakanie w sumie nad sobą, ale dla mnie nie to jest najważniejsze. Najważniejsze dla mnie jest, że dziewczyna kierowała się sumieniem. A dorośli? Ta śmierć przeszła tak wstrząsająco bez echa. Postawmy się na miejscu ofiary, przecież to jakiś koszmar: każdego z nas może to spotkać: wchodzimy na pasy na zielonym świetle, a potem każdy umywa ręce, bo przecież nikt już nas nie wskrzesi. Przecież to samo można powiedzieć o każdym, czyje życie zostało odebrane: celowo, lub nie: "Nikt mu nie zwróci życia, zajmijmy się swoimi sprawami". Ta obojętność jest dla mnie przerażająca. Niech ona sobie przeżywa to po swojemu, przeżywa jak umie, ale przeżywa. Działa. Stara się. A oni?
Co do aborcji uważam, że była to tylko zagrywka właśnie w stylu Lisy (uważam tak, ponieważ wcześniej nie było na temat wątku aborcji ani jednej sceny, ani jednego słowa) - wstrząśnięta, że krewnym chodzi o kasę, że to życie się jakby nie liczyło, wychodzi z takim wstrząsającym tekstem: może chce w końcu kogoś czymś poruszyć?
A ja z przerażeniem, musze stwierdzić, że sama się łapię z wiekiem na coraz większej znieczulicy. Ten film to dobry przykład. Smierć tej kobiety mną wstrząsneła, ale szybko pogodziłam się z tym, że nikt poza Lisą nie wiercił dziury w całym. W końcu codziennie ginie mnóstwo osób. Każdy zasługuje na minutę ciszy, ale jest wiele istotniejszych spraw. To chyba przez ten ogólny pęd.
Racja, też rozważałam możliwość, że tekst o aborcji był tylko zagrywką. Ale bardziej zwróciłam uwagę, na jej pozbawioną emocji postawę, kiedy powiedziała o tym nauczycielom. Wydawało mi się, że bardziej się tym przejęli niż ona. Miałam raczej wrażenie, że nie było o tym wczesniej wspomniane, żeby pokazać, że sprawa śmierci tej kobiety pochłonęła Lisę do tego stopnia, że wszystko inne zeszło na dalszy plan.
A nie wiem... A może rzeczywiście chodzi o problem moralności...
Nawiązanie przez twórców do tego wiersza - które zresztą mi się podoba - jest jednak nieco mylące. Bo bohaterka wiersza reprezentuje po prostu nadwrażliwość, charakterystyczną dla dziecięcego/nastoletniego wieku, ale Lisa mimo że jest wybitnie egzaltowana, to jednak ma prawdziwy powód by dręczyć się wypadkiem. Bo to ona jest winna śmierci tej starszej kobiety (lub współwinna, oczywiście nie z premedytacją). To nie jest sytuacja, w której byłaby tylko świadkiem, nie mogącym się otrząsnąć po traumie spowodowanej makabrycznym wydarzeniem.