PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=876952}

Martwe zło: Przebudzenie

Evil Dead Rise
2023
5,9 25 tys. ocen
5,9 10 1 25103
6,5 32 krytyków
Martwe zło: Przebudzenie
powrót do forum filmu Martwe zło: Przebudzenie

Recenzja

ocenił(a) film na 6

Księga umarłych ponownie została otwarta, Zło przebudziło się i przeniknęło do świata żywych. Uwolnione pradawne demony sprowadzają terror na wszystkich, którzy mają nieszczęście się z nimi zetknąć. Tegoroczna odsłona znanej franczyzy w reżyserii Lee Cronina to sprawne połączenie tropów znanych z poprzednich odsłon serii oraz zupełnie nowych rozwiązań, które od dawna dobrze sprawdzały się w gatunku.

Twórca już w sekwencji otwierającej film wysyła jasną wiadomość: nie jest to produkcja dla wszystkich, a krew będzie się lała strumieniami. Po wbijającym w fotel początku historia gwałtownie się cofa, by przedstawić wydarzenia prowadzące do równie splatterowego finału. Widz zostaje zaznajomiony z rodziną, której problemy zaczęły się na długo przed znalezieniem Naturom Demonto ¬– odpowiednika kultowego już Necronomicon Ex-Mortis.

W części obyczajowej filmu dotknięte zostały problemy samotnego rodzicielstwa po porzuceniu przez partnera, a także próba pogodzenia się sióstr – ich życia są skrajnie odmienne, co znacząco utrudnia im komunikację. Tym razem historia nie ma jednak miejsca w leśnej chacie, lecz w budynku przeznaczonym do likwidacji, z którego matce i jej trójce dzieci grozi eksmisja. Żadne z tych zagadnień nie zostaje jednak dogłębnie omówione, a jedynie nakreślone przez twórcę. Poruszenie tylu trudnych tematów nie wniosło praktycznie nic do tej półtorej godzinnej produkcji, na czym w moim odczuciu całość dość mocno traci. Nie sposób przywiązać się do postaci, gdy ich relacje wydają się po prostu puste, a problemy sprowadzają się do kilku linii dialogowych. Jednak czy tak naprawdę kluczem do sukcesu Martwego Zła była kiedykolwiek głębia?

Właściwa treść pojawia się natychmiast po tym jakże krótkim wątku obyczajowym, gdy dzieci Ellie (Alyssa Sutherland) odnajdują Księgę Umarłych w opustoszałym skarbcu, nad którym powstał zamieszkany przez bohaterów budynek. Znalezione wraz z nią płyty winylowe opisują tajemnicze znalezisko Marcusa Littletona – jednego z księży, którzy usiłowali przetłumaczyć oprawiony w ludzką skórę tom. Odtworzenie nagrań przyzywa mroczne siły, których nadejście złowrogo zwiastuje charakterystyczne prowadzenie kamery, tak typowe dla poprzednich odsłon. Te liczne analogie do pozostałych filmów tej serii są dostrzegalne na każdym kroku i mogą bez wątpienia przypaść do gustu fanom: chociażby kultowa już scena bestialskiego ataku w wykonaniu drzewa prezentuje się tym razem jako brutalna napaść przez okablowania windy.

Na pochwałę zasługuje bardzo dobra charakteryzacja opętanej przez Zło matki – można się naprawdę przerazić, gdy ta rozpoczyna polowanie na własne dzieci. Nie wszystkie efekty specjalne są jednak tak dobre – ostateczna forma opętanych w finałowym akcie to zwykłe nieporozumienie. Co może niektórych zasmucić – w produkcji to nie Ash Williams dzierży piłę mechaniczną (Bruce Campbell pojawia się wyłącznie jako rola cameo w nagraniu na płycie winylowej), jednakże Lily Sullivan w roli Beth sprawdza się zadziwiająco dobrze jako jego zastępstwo. Na poziomie równym oryginalnemu pogromcy zła posługuje się ona shotgunem i jest całkowicie nie do zdarcia – to przerysowanie niezwyciężoności można traktować jako zaletę lub wadę. Rolę godną uwagi zaprezentowała także Nell Fisher, dla której postać Kassie to pierwsze wcielenie w tak dużej produkcji – jako kreacja „strasznego dziecka” uzbrojonego w głowę lalki nabitą na kij sprawdza się znakomicie.

Tak samo jak w poprzednich częściach dostrzec można mnóstwo slapsticku, a momentami również i gore. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Martwe Zło: Przebudzenie bywa po prostu niesmaczne, co nie przekłada się na szczególnie dobry odbiór seansu z mojej strony. Kilka bardzo ciekawych ujęć nie jest w stanie nadrobić poziomu, a hektolitry sztucznej krwi (zużyto aż 6500 litrów!) są w niektórych scenach po prostu nieuzasadnione – wypełniona nią winda miała chyba w większym stopniu nawiązywać do kultowego Lśnienia, niż stanowić przemyślane rozwiązanie fabularne.

Sumując wszystkie te aspekty uznaję tę produkcję za niezłą, ale wiele jej brakuje do bycia choćby dobrą. Jako całość nie straszy, wątki są rozmyte, niedokończone, a historia nie fascynuje. Co prawda reżyser dobrze operuje znanymi motywami, jednak są to jedynie klisze połączone na nowo i doprawione nutką niepoprawnego gore. Docenić można grę aktorską oraz sprawny montaż, lecz w mojej opinii to trochę za mało by zapamiętać ten film na dłużej lub zdecydować się na powtórny seans. Polecić można go przede wszystkim fanom serii, którzy chcieliby obejrzeć przygodę na miarę Asha w unowocześnionej i odrobinę sfeminizowanej wersji. Dla mnie Martwe Zło: Przebudzenie to jednak wyłącznie 6/10.