Ehh, nie do końca tego spodziewałem się po zakończeniu trylogii o trzech matkach. Z klimatu i plastyczności "Inferno" i "Suspirii" nie zostało tu praktycznie nic. W zamian dostajemy nieco nieskładną pogoń po Rzymie, videoclipowe ujęcia i ogólny chaos, trochę tak jakby Argento zabrakło pomysłu co z tym filmem zrobić. Bo nie ukrywam, że pierwsze 15 minut napawało mnie optymizmem, było klimatycznie i ciekawie no ale niestety z czasem cały czar gdzieś prysł. Warto też wspomnieć o wyjątkowo kiepskim aktorstwie Asi Argento i tu naprawdę zaskoczenie in minus, widziałem ją w kilku filmach ale jeszcze chyba nigdy nie wypadła tak słabo... Drażnią też niektóre schematy, biała magia i duch matki (z resztą fatalnie wykonany)? WTF? Stąd już tylko krok do Harrego Pottera... :X No ale żeby nie było, że tylko narzekam, są też plusy. Po pierwsze gore, sporo i dobrze wykonane, sam Fulci by się nie powstydził :) Jest kilka scen, które nawet mogą lekko wystraszyć no i jest też szczątkowy klimat, a pewna nielogiczność poczynań przywodzi nawet momentami na myśl włoskie horrory z lat 70/80 co w dzisiejszych czasach może być dla niektórych atutem. No i nie można zapomnieć o muzyce spod ręki Claudio Simonettiego, gość zna się na rzeczy i jest czego posłuchać. Szczególnie w pamięć zapada główny motyw "The Third Mother", osobiście bardzo przypadł mi też do gustu klimatyczny "The Cursed House" a na koniec uświadczymy świetnego "Mater Lacrimarum" gdzie Simonettiego wspomaga zespół Daemonia a partię wokalną powierzono wokaliście Cradle of Filth, Daniemu Filthowi, ogólnie mocna rzecz! Podsumowując film sam w sobie może i nie jest taki zły ale niestety nie wytrzymał konfrontacji z poprzednikami, "Suspiria" i "Inferno" pozostały daleko z przodu. Nie mniej jednak warto na niego zerknąć.