Nigdy nie lubiłam filmów science - fiction. Te roboty, statki kosmiczne i lasery. Wszystko sztuczne, bezosobowe, płytkie i NUDNE. A potem przyszedł "Matrix". Pomyślałam: trzeba iść, wszyscy idą, to obowiązkowe jeśli nie chce się być traktowanym jak osoba nie na czasie. Sądziłam, że wynudzę się potężnie, stracę trochę kasy i zniesmaczę się niewąsko. Jakże się myliłam! Od pierwszych ujęć film złapał mnie za gardło i wessał, czułam jakieś niesamowite przyciąganie w kierunku ekranu. Akcja, zdjęcia, muzyka, efekty, gra aktorska, etc. tak mnie oszołomiły,że nie byłam w stanie myśleć normalnie. Ale film to nie tylko strona wizualna, przesłanie jakie niesie i filozofia nie są tanie. Dlatego sprzeciwiam się kategorycznie nazywanieniu filmu "Matrix" science - fiction. Bo czymkolwiek jest, na pewno nie jest tylko banalną historyjką o kosmitach, robotach i gwiezdnych wojnach.