Wyobraźmy sobie dwa warianty scenariusza. Pierwszy - po tsunami następuje akcja ratowania poszkodowanych, jak w wielu filmach katastroficznych - Tragedia Posejdona, Lawina, Płonący wieżowiec. Czy te filmy nie śmieszą i nudzą dzisiaj? Drugi wariant - bez sceny tsunami. Mamy dramat psychologiczny z elementami parapsychologii. Film bez owijania w bawełnę daje przekaz, że są duchy i można mieć z nimi kontakt. O ile w niektórych filmach reżyser daje widzowi zepchnąć to zjawisko na margines jako skutek urazu czy szoku lub zaburzeń psychicznych, tutaj medium potwierdza swój kontakt przez podanie prawdziwych i niedostępnych w inny sposób wiadomości. Jest jeszcze kilka wątków czy scen, które poruszają - jak napad na chłopca i wypadek, jak w dobrym filmie obyczajowym, jest wątek melodramatyczny - relacje dziennikarki z redaktorem programu. Wszystko zrobione i zagrane dobrze. Może scenariusz powinien być bardziej zwarty, mniej wielowątkowy - dochodzi jeszcze mobbing, związki zawodowe, redukcje. Ale od strony technicznej film zrobiony jest profesjonalnie, nawet język jakim posługują się bohaterzy - amerykański, angielski , francuski - londyńczycy nie mówią tu amerykańskim akcentem. Sceny ze statystami czy tłumem ludzi nie są sztuczne, nikt nie oszczędza w środkach. Sądzę, że gdyby scenariusz był lepszy film zyskałby na ocenach. Nie jest to Million Dollar Baby ani Grand Torino. Po seansie , gdzie większość emocji dostajemy na początku, wychodzimy zrelaksowani i spokojni.