PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547745}
6,9 83 tys. ocen
6,9 10 1 82540
7,5 61 krytyków
Melancholia
powrót do forum filmu Melancholia

?

ocenił(a) film na 8

gdzie są te von trierowskie emocje z przelamujac fale lub tanczac w ciemnosci? melancholia interesujaca, ale zimna. tylko jeden kadr mnie naprawde uwiodl.

ocenił(a) film na 10
Rafaela_2

"Melancholia" zimna, jak zimna potrafi być depresja, ale mimo to emocjonalna. Lubię Trierowskie emocje z "Przełamując fale" i z "Tańcząc w ciemnościach" i Trierowski splin obecny w najnowszym filmie.

freya75

a to ciekawe, co piszesz, bo podczas seansu pomyslałam sobie: depresja jest niczym przy melancholii. Dla mnie ten film jest właśnie obrazem melancholii, objasnieniem tego stanu. Nie dziwię się, czemu w roli melancholii wystąpiła zabójcza planeta. I jeszcze coś. Dla mnie ten film jest afirmacją życia, a jednoczesnie pokazuje, a raczej potwierdza to, co już wiemy: w obliczu Wielkiego Wędrowca wszyscy jesteśmy dziećmi i możemy co najwyżej schować się w grocie z patyków. A co do sposobu umierania - poprzez ogień - piękne. I także pocieszające, przynajmniej dla mnie, bo wyobrażałam sobie, że "wszyscy będą ginąć w męczarniach w jakichś kataklizmach". Uff, co za ulga. Gdyby tylko mogło tak właśnie być: mieć kogo trzymać za rękę i zostać zdmuchniętym jak majowy dmuchawiec.

użytkownik usunięty
ziew

eee... przecież melancholia to depresja... to jeden z objawów...

to sie zdecyduj

użytkownik usunięty
ziew

? Jestem zdecydowana, melancholia to inaczej depresja, chociaż raczej nie w języku medycznym. A melancholia jest objawem depresji. Najwyraźniej skróty myślowe są dla niektórych nie do pojęcia.

Dokładnie, z Wikipedii: "W dawnym języku medycznym stosowano ten termin na określenie schorzenia psychicznego, które obecnie znane jest jako depresja."

Jajk zwykle pleciesz głupstwa.
Nie używaj słów , ktorych znaczenia nie rozumiesz.. Z serca radzę.

użytkownik usunięty
HRA

To "jak zwykle" jest fascynujące. Zwłaszcza, że akurat mam rację.

ocenił(a) film na 7
ziew

Pod tym względem tematyki śmierci film von Triera przypomina "Siódmą pieczęć" Bergmana. Przynajmniej ja miałem takie skojarzenia. W obu filmach jest to "oczekiwanie na najgorsze" a także próba walki z zagrożeniem życia. Ja osobiście odebrałem film emocjonalnie bardziej niż intelektualnie. Mnie nie nudził, może przez chwilę. Film dobry, ale czuję, ze za mało afirmujący życie.

ocenił(a) film na 6
bliznieta

,, ... depresja to gniew, o to co zrobiłeś, z kim i kogo o to winisz ." - to Sarah Kane (nieboszczka).Przywołuję jej słowa bo w jakiś sposób korespondują z nastrojem filmu, szczególnie pierwszej części.Pierwsze kadry u mnie wywołały skojarzenie z ... okładkami płyt lat 80-tych, zespołów grywających coś pomiędzy psychodelią a muzyką progresywną. Intrygujący koncept okładki ma zadanie przykryć marną zawartość. Podzielił film autor na dwie części a wg. mnie drugiej mogłoby nie być, jest nużąca i właściwie mąci w głowie na poziomie próby zrozumienia idei przyświecającej powstanie filmu.Podarowałem sobie zrozumienie go w kategoriach : o czym?,koncentrując się na :jak?Dwa razy Trier mną poruszył,(,,Przełamując fale" i ,,Tańcząc w ciemnościach") tym razem jednak jestem letni wobec jego filmu.Z drugiej strony lepsze to niż minimalistyczny manifest z ,,Dogville".
Do użytkownika ,,Bliźnięta":Możesz doprecyzować podobieństwo do ,,Siódmej pieczęci"??. Wg. mnie to karkołomny wywód.
Good night and good luck, esforty.
6/10

ocenił(a) film na 7
esforty

W obu filmach w finale dochodzi do zagłady wielu ludzi przez siły nad którym w danych czasach człowiek nie potrafił się skutecznie zabezpieczyć. W "Siódmej pieczęci" jest to zaraza a w "Melancholi" zabójcza planeta oraz "choroba duszy" na którą nie ma jeszcze lekarstwa. Rożnie można patrzeć na depresję, Za smutkiem może kryć się neurotyczny gniew, ale może go nie być, jest to wtedy tzw depresja endogenna, czyli taka dla której nie można znaleźć przyczyn psycho-społecznych. Szuka się wtedy przyczyn w sferze genetyki i dziedziczności. Ja przyjąłem film taki jaki jest. Teraz gdyby zabrakło jakiejś części czułbym co najmniej niedosyt. Dogville bardzo mi się podobał, bardziej niż Manderlay. To było coś nowego i zaskakującego; i za to m.in. lubię von Triera. Z lat 80 rocka progresywnego kojarzę Marillion i Asię. Wydaje mi się, że dla tego gatunku lepsza była poprzednia dekada ('70s).

ocenił(a) film na 6
bliznieta

W moim odczuciu zaraza w ,,Siódmej pieczęci" jest komponentem średniowiecznej rzeczywistości i co ważniejsze, sugestią, że Bóg nie istnieje.,,Wierzyć czy nie wierzyć" to jedno z najistotniejszych pytań stawianych przez Bergmana w tym filmie. A ów słynny Totentanz, jakkolwiek ma też znaczenie formalne dla konstrukcji filmu, to uświadamia nam, iż Bóg i Śmierć to nie to samo. Wg reżysera istnienie pierwszego jest wątpliwe drugiego zaś niepodważalne.
Teraz porównywanie ,,bergmanowskiego tańca śmierci" z ,,schronem z patyków by Trier" uważam za nieuprawnione.
Obraz wesela w sensie metaforycznym to obraz społeczeństwa odartego z umiejętności ale i potrzeby porozumiewania się. To krytyka mieszczaństwa i antysystemowy manifest.Reprezentantkom tegoż społeczeństwa ,,każe" Trier zrozumieć owe braki jako zapowiedź końca świata.Wyobcowanie sióstr ma mieć taki wymiar jak rozterki Antoniusa z ,,Siódmej pieczęci? Kto poważnie traktuje wątek katastrofy kosmicznej w tym filmie??
To taka sama manipulacja widzem jak i nie rozwinięty w żaden sposób wątek z zachowaniem koni choćby...
Jak napisałem w swym pierwszym wpisie intrygująca okładka tuszuje marne wnętrze.
Dlaczego zatem 6/10 , ano dlatego, że aktorsko to jest bez zarzutu i w osobliwym montażu udało się zachować kilka kadrów wartych zapamiętania.

ocenił(a) film na 7
esforty

Manipulacja widzem? Nie wydaje mi się. Wątek z zachowaniem koni dla mnie był ciekawy i mogę się zabawić w reżysera i spróbować go rozwinąć, lub przynamniej zrozumieć. Dlaczego koń Justyny nie chciał przejść po mostku? Być może symbolizuje on "wewnętrzny opór" bohaterki. Jej walkę ze sobą, Most symbolizuje porozumienie, łączenie rozłączonych części. Czego nie chciała połączyć Justina? Ogólnie może to znaczyć chęć niezależności, odrębności ale też jej "schizoidalne fragmenty psychiki".
Nie pamiętam dokładnie w którym momencie konie zaczęły być niespokojne, a w który się uspokoiły. Może było to wtedy gdy John wypowiedział uspokajające zapewnienia, że planeta się oddala? W tej chwili Klarze zabrakło powietrza, na co mąż też znalazł wyjaśnienie. Konie uspokoiły się jakby w momencie/następstwie śmierci Johna. Myślę, że kobiety i konie przeczuwały zbliżająca się planetę.

ocenił(a) film na 6
bliznieta

Jest w filmie scena, w której Justine pokazuje świeżo poślubionemu konia, mówiąc że to jej ukochany/ulubiony i tylko ona go może dosiadać.Na to mąż Claire wtrąca, iż to nie do końca prawda bo dosiadają go i inni i Justine o tym wie. Ta sekwencja zaburza mi nieco Twoją interpretację, że koń jest nosicielem jej, konkretnie jej, emocjonalnej walki.
Już bardziej skłaniam się ku tej o mentalnym rozstawaniu sióstr: Claire godząca się na życie w tak skonstruowanym świecie i Justine niezdolnej do takich kompromisów. Ale odczytywanie takich scen na poziomie interpretacji musi być różnorodne bo twórca myli tropy i manipuluje widzem. Upieram się przy tym ,,manipuluje"
Ukłony, esforty

ocenił(a) film na 1
ziew

"A co do sposobu umierania - poprzez ogień - piękne."

Phi - w pierwszym lepszym "Bondzie" giną w płomieniach dziesiątki ludzi - to cię nie wzruszało? Jeżeli tak bardzo cię zachwyciła śmierć tej trójki, to przy tamtych filmach powinnaś się po prostu rozpłynąć z zachwytu...

ocenił(a) film na 6
Rafaela_2

Prawda...zastanawiałem się czy tylko ja odniosłem takie wrażeń, ten chłód mi przeszkadzał + garść troszke typowych postaci osadzonych na przyjęciu, które zresztą pewnie by padły gdyby nie kilka Trierowski smaczków jak "Nie moge na nią patrzeć" Kiera.
Nie porwał mnie ten film, choć "porwał" to pewnie złe słowo i zaraz rzuce się w oczy fanom co powiedzą że Trier nie jest po to by porywać... no nie jest, ale "Melancholia" mnie nie zaangażowała tak jakbym tego oczekiwał. Trier jest znany z zabawy emocjami, tutaj tego nie było, nie było wielkiego zaskoczenia, nie było dokońca absurdalnego, specyficznego podejścia. Film nad wyraz dojrzały ale też drętwy, druga część jest przejmująca szczególnie kiedy zachowania Justine wydają się skądś znane, nie mniej nie zmienia to faktu że nie pojmuje fenomenu i aplauzu jakim otacza się "Melancholia". Całość jest pięknie zdobiona, cudownie skadrowana, ale brakowało mi w tym charakteru. Za mało Von Triera jakiego znam w Von Trierze.

ocenił(a) film na 7
Rafaela_2

Który kadr?:)

ocenił(a) film na 10
Rafaela_2

dla mnie to tylko zaleta. To że film nie jest tak histeryczny i rozchwiany jak Antychryst czy Tańcząc w Ciemnościach (a tego się obawiałem idąc do kina, że tak będzie) , to tylko Larsowi idzie na plus. Tym razem Trier nie podsuwa widzowi bezczelnie cebuli pod oczy, żeby wzruszyć za wszelką cenę (jak w "tańcząc") , bo wystarczy mu, że przez 2 godziny daje nam pobyć z obydwiema bohaterkami na tyle długo, że poruszenie w finale przychodzi samo i jest naturalne. Żeby wstrząsnąć nie potrzeba mu też obrzydlistw i groteskowej erotyki. Po ostatniej scenie "Melancholii" cała sala siedziała w ciszy wciśnięta w fotel. Dla mnie to wszystko dowód, że reżyser się autentycznie rozwija i że wyciąga wnioski z własnych porażek.