Z uwagi na to, że bardzo mnie "fascynuje" cały ten koniec świata, to ostatnie 30 minut oglądałam film bardzo trzeźwym okiem, mimo tak późnej godziny :). Nagle zapomniałam o depresji siostry, a bardziej skupiłam się na analizowaniu naszego prawdziwego końca świata, zadając sobie pytanie (czy właśnie tak będzie on wyglądał), czy poprzez ostatnio tak ogromne nasilenie filmami kina jak i filmami dokumentalnymi, nie chcą czasem nas w jakimś stopniu z tym utożsamić i przygotować. Codziennie włączając kanał "History" tylko o tym gadają.
2012
Dzień zagłady
Apokalipsa
Dzień niepodległości
Pojutrze
Armageddon
Jądro ziemi
Wojna światów
Doomsday 2012
Dzień zagłady
I stanie się koniec
...druga ziemia...
Chociaż bardziej jestem za katastrofami żywiołów, które spowodują nasz koniec, niż epidemie, jakieś wirusy czy żywe trupy.
Jak myślicie? 2012 jest bliski?
Myślę, że ludzi od zawsze fascynowała ta tematyka. Różne wizje końca świata pojawiały, pojawiają się i będą się pojawiać w dziełach kultury. Nie zagłebiałem się na temat częstotliwości, nie znam też żadnych badań na ten temat. Sądzę jednak, że wszystko jest pod tym względem w normie, a wrażenie nasilenia wynika raczej z szerokiej dostępności do mediów i dóbr kultury (poprzez internet, TV itd). Więc jak ktoś się zafiksuje na jakiś temat to jest w stanie wygrzebać dużo więcej rzeczy o podobnej tematyce.