początek ze spowolnieniem scen wydawał się niemiłosiernie ciągnąć, palec świerzbił żeby przewinąć z kilka minut ale ich atrakcyjność odciągała palec od klawiatury, panna młoda nieszczęśliwa i jakaś nieobecna z niewiadomej przyczyny (chyba, że wiedziała że to koniec świata i to był powód takiej apatii?) ale jej zachowanie ociupinkę irytowało (przy takim małżonku to grzech!!!), mimo tego wszystkiego film wywołał u mnie lekki niepokój, to oczekiwanie: minie nas planeta czy uderzy? jak to będzie? brrrr wizualnie wspaniale, jak zwykle u tego reżysera (tak było i tu i w Antychryście) mimo dziwaczności samych jego filmów, polecam ten i tamten, mają coś w sobie, tu w Melancholii jest świetna obsada