Jak dla mnie Carpenter nie zawiódł, kręcąc "Mgłę", gdzie klimat oraz muzyka doskonale się uzupełniały. Film trzyma znakomicie w napięciu do samego końca, charakteryzacja niezła jak na tamte czasy, bardzo ładne zdjęcia, kilka mocnych scen oraz aktorzy - szczególnie Adrienne Barbeau - spisali się dobrze. Poza nią pochwały dla Jamie Lee Curtis, Toma Atkinsa, Hala Holbrooka, Nancy Kyes oraz Janet Leigh.
Na tle innych dokonań pana Carpentera "Mgła" wypada zdumiewająco dobrze. Może nie jest tak dobra jak "Coś" czy "Halloween", ale o niebo lepsza niż późniejsze "Książę Ciemności" czy "W paszczy szaleństwa". Ale takie jest moje prywatne zdanie na ten temat.
Ja osobiście uwielbiam "Mgłę". Zwłaszcza mroczny klimat filmu - nadmorskie miasteczko, latarnia morska, no i ta mgła sunąca uliczkami...
Podoba mi się też, że opowieść jest taka prosta (zbrodnia, duchy, zemsta, złoto), a tak świetnie opowiedziana i zagrana. I parę scen nieźle mnie wystraszyło - pukanie hakami do drzwi, ta deska z zatopionego okrętu, gdy zmienia się na niej napis. Jak ktoś miałby ochotę podyskutować o tym filmie, zapraszam na mój blog.