Ciekawi mnie czy tylko ja jestem tak potrzepany, bowiem jak Irene zeszła z filmowego padołu, zacząłem skakać z radości i śmiać się jakbym dostał co najmniej Mercedesa pod choinkę ;D Żadna postać w filmie w ogóle nie dała mi poczucia takiej... nienawiści, że tak się wyrażę ;) Jej śmierć była jedną z najlepszych rzeczy w filmie :) BTW - brawa dla aktorki!!!
Jak było z wami?
Skoro chodziło Ci o "panią" Carmody to moje odczucia były podobne. Powiem więcej wielkie rozczarowanie przeżyłem gdy ten owad (komar, mucha czy inna osa) jej nie dziabneła.Ale co się odwlecze to.... ładny strzał Panie Ollie ;)