film maskara. dawno juz zaden obraz nie zrobil na mnie takiego wrazenia! i najfajniejsze jest, ze nawet mi nie chodzi czy te potwory byly naprawde czy nie (cos z tym gazem bylo, dziwne rzecyz sie dzialy jak nawet mozemy uslyszec w czasie drogi do miasta na poczatku filmu - wiadomo amerykanie cos skombinowali, pobawili sie sprzetem i namieszali...:)) Dla mnie istota tego filmu to pierwsze: zachowanie sie roznych ludzi w rozny sposob w sytuacjach "bez wyjscia". dwa: ostatnie piec minut filmu. cos niesmaowitego. chcialoby sie powiedziec, ze film mowi o tym zeby NIGDY nie tracic nadziei. ale ja tak nie chce myslec. dla mnie gosc byl bohaterem (aby zrobic cos takiego -oczywiscie w dobrej wierze - trzeba byc naprawde twardym) a co czul na koncu....kazdy kto zrozumial film (nie tylko ogladnal ale zrozumial) jest tym przerazony!

jak chodzi o calkoksztalt to SUPER kino! - dreszcze z emocji mam bardzo rzadko podcas ogladania filmu (ostAtnim razem to chyba przy "skazani na shanshawk") a ten film wlasnie to zrobil. poprstu pozostawil jakies wrazenie.

ps. jak ktos oglada ten film pod katem: potwory atakuja i duzo krwi (czyli typowy horror 'akcji') napewno napisze ze DNO.