Mgła

The Mist
2007
5,8 233 tys. ocen
5,8 10 1 232659
5,5 29 krytyków
Mgła
powrót do forum filmu Mgła

Frank Darabont ma na swoim koncie dwie świetne adaptacje prozy S. Kinga, ale ma też jedną nieudaną i tym filmem jest właśnie Mgła.

Sam pomysł na film jest bardzo ciekawy. Amerykańskie miasteczko atakuje gęsta jak budyń i biała jak mleko mgła. Wszystko byłoby fajnie tylko po pierwsze jest to wyjątkowo trwała mgła, a po drugie mieszkają w niej wyjątkowo okrutne i obrzydliwe stwory, które zabiją każdego kto w nią wdepnie. Na szczęście jest supermarket, a w sródku dużo jedzenia, mopów, zapalniczek, benzynki do grilla i całkiem sporo ludzi, którzy znaleźli tam przynajmniej początkowo schronienie.

Pierwsza połowa filmu jest tajemnicza i dobrze się ją ogląda. Nie wiadomo czym jest mgła ani co się w niej chowa i to jest fajne, ale po pierwszym ataku potworków zaczyna się robić sztampowo. Po stworach widać, że budżet filmu był niski, ale nie to jest problemem. Jest nim diabeł, bo diabeł tkwi w szczegółach, a reżyser nie zadbał o nie i zabił napięcie w filmie. Śmieszny wyglądający trochę jak karzełek pracownik marketu skaczący nad mackami lub babcia z przenośnym "miotaczem ognia" rozładowały napięcie kompletnie w momencie kiedy powinienem szczytować ze zgrozy.

Ok potwory nie były najważniejsze w tym filmie, bo jak zwykle okazało się, że największym potworem jest człowiek, który w ekstremalnych sytuacjach objawia swoją prawdziwą naturę. Mamy więc tutaj walkę o dominację w grupie oraz destrukcyjną siłę fanatyzmu religijnego. Moralny upadek człowieka był już ciekawiej pokazany w innych filmach (Cube, Władca much czy 28 dni później). Dla mnie ten element filmu był dość przewidywalny.

Aktorsko kiepsko. Thomas Jane to kompletna pomyłka, ale to co zagrał w zakończeniu to już ręce opadają. Jego beztalencie zabiło cały klimat. Jedynie pani Carmody wypadła dość dobrze, ale powiedzmy sobie szczerze, to nie była trudna rola.

Co jest kluczowym elementem każdego horroru? Tak jest muzyka, ale reżyser przypomniał sobie o niej dopiero na 10 minut przed końcem seansu. Wybrał operowy kawałek, który pewnie wylosował w szafie grającej bo nijak nie pasował do całego filmu.

Od całkowitej porażki Mgłę ratuje jedynie fakt, że ogląda się ją bezboleśnie. Tylko po co? Lepiej oglądnąć 1408 z tego samego roku i też na podstawie Kinga.

Ocena 6/10