ogólnie film jest kiepściutki przewidywalny, natomiast końcówka filmu w połączeniu z
wspaniałą ścieżką dźwiękową Dead Can Dance - the host of seraphim powoduje że
zapominamy o wcześniejszych scenach a w pamięci pozostaje nam jedynie końcówka
filmu.
Sądzę że końcówka aspiruje do jednej z najlepszych końcówek i wychodząc z kina myślimy
już wyłącznie o cierpieniu jakie po części główny bohater sam sobie zgotował. Zawiłość
ostatniej akcji jest tak spora, że u każdego powoduje niemały zamęt w głowie.